W
Hogwarcie ogłoszono żałobę. Nikt w tym czasie nie był skory do żartów.
Pierwszy raz w życiu (przynajmniej moim) na korytarzach zamku było
strasznie cicho. Uczniowie zastanawiali się czy morderca znów powróci.
Bo jeśli tak... Co wtedy? Dla pewności zarządzono, że po godzinie
dziewiętnastej nikomu nie wolno pałętać się po szkole. Nie byłem
zadowolony z takiego obrotu spraw. Miałem spotkać się z Weasley na Wieży
Astronomicznej i nie miałem zielonego pojęcia jak się tam dostanę. No i
dodatkowo McGonagall zarządziła patrole dla każdego nauczyciela. A ja
nie chciałbym się natknąć na żadnego z nich. Co to, to nie.
Westchnąłem
cicho i potarłem ręką czoło. Postanowiłem, że wymknę się, gdy tylko
Jasar zaśnie. Tylko, że on za cholerę nie chciał spać i siedział w
toalecie już dobrą godzinę.
- Flint! Wyłaź natychmiast! -
wrzasnąłem. Mruknął coś w odpowiedzi, ale nie wyszedł. Morgano... z
nerwów zacząłem chodzić bez sensu po dormitorium.
Nasz pokój był
średniej wielkości. Na oknach wisiały grube, szmaragdowe kotary. Jedna
ze ścian była w całości pokryta plakatami Skrzeczących Żab - mojej
ulubionej i Jasara drużyny quidditcha. Stare deski pokrywał zielony
dywan. Był na nim wyszyty wąż z otwartą paszczą. W dormitorium
znajdowały się również trzy łóżka, z których używane były tylko dwa,
przeze mnie i Flinta. Nasz trzeci współlokator o imieniu Flynn wyniósł
się do innego pokoju dwa lata temu. Oficjalnie jednak wciąż mieszkał z
nami, bo Gryzia prędzej założyłaby mini niż pozwoliła mu się przenieść
do innego pokoju.
Podskoczyłem do góry słysząc jak ktoś z hukiem
otwiera nasze drzwi. Rzuciłem Sire mordercze spojrzenie i wyjrzałem, czy
przypadkiem nikt jej nie widział. Na szczęście wszyscy byli pozamykani w
swoich dormitoriach i nawet nie śniło im się, aby wyściubić z nich
nosa. Odetchnąłem z ulgą i zamknąłem delikatnie drzwi. Dopiero po chwili
z zaskoczeniem zarejestrowałem, że Sire lokuje się właśnie w łóżku, w
którym powinien rzekomo spać Flynn. Jęknąłem ze zgrozą.
- Co ty robisz? - zapytałem. Mormon spojrzała na mnie z niesmakiem.
-
Przygotowuję sobie łóżko do spania. Wytrzymałam sześć lat z tymi
idiotkami z mojego pokoju i dłużej nie dam rady. Nawet nie wiesz co one
robią z moimi rzeczami! Cyntia wzięła ostatnio moją szczotkę i zaczęła
nią czesać... Zgadnij co! Kłaki tego obrzydliwego kota! No i połamała
się! Moja najlepsza szczotka do włosów! Już więcej tam nie wrócę i od
dzisiaj mieszkam z wami! - powiedziała dobitnie siadając na łóżku. W
sumie to i tak można by rzec, że z nami mieszkała. W całym dormitorium
walały się jej spódnice i szminki o czystokrwistym kolorze. No ale
jeszcze nigdy u nas nie spała.
Jasar, który wyszedł z łazienki
był bardzo uradowany takim obrotem spraw. Od razu zaczął gadać z Sire o
jakichś głupotach, a ja powoli zacząłem tracić nadzieję, że oboje
kiedykolwiek się zamknął i pójdą spać. Wytrzymali do pierwszej, a potem
zasnęli chrapiąc okropnie. Uniosłem dłonie do góry i uśmiechnąłem się
szeroko do sufitu.
- Wreszcie! - wyszeptałem szczęśliwy. Następnie
zerwałem się z łóżka i na palcach podbiegłem do wielkiej starej szafy.
Wyciągnąłem z niej ciemne spodnie, czarną bluzę i ruszyłem w stronę
drzwi. Zamarłem, gdy Sire podniosła głowę. Na szczęście przekręciła się
tylko na drugi bok i chrapnęła głośno. Przykryłem ją kocem po same uszy i
powoli ruszyłem w stronę wyjścia.
W Salonie leżał na kanapie
jakiś chłopak. Na szczęście spał, więc niezauważony przemknąłem się
przez Pokój Wspólny. Kamienna Ściana zamknęła się za mną z cichym
zgrzytem. Rozejrzałem się powoli po lochach i ruszyłem przed siebie.
Wiedziałem, że gdzieś tam czai się Gryzelda Marchbanks, opiekunka mojego
Domu. Jednak natknąłem się na nią zdecydowanie szybciej niż mógłbym w
ogóle przypuszczać. Na szczęście była zajęta całowaniem się z eee...
Filchem. Skrzywiłem się jakbym właśnie połknął muchę. Boże, już chyba
nigdy zasnę.
Kiedy wreszcie udało mi się dojść do siebie, wziąłem
głęboki oddech i przykleiłem się do ściany. Następnie zacząłem się
powoli poruszać, pilnując się, aby nie szurać butami.
- Gryziu... Powinniśmy pilnować... - zaczął woźny, ale nauczycielka mu przerwała.
-
Och, przestań i nie gadaj tyle tylko całuj, Argusiu - wyszeptała, a do
moich uszu doleciało przerażające mlaśnięcie. Merlinie, co oni ze sobą
robią, zjadają się czy co?
Kiedy oddaliłem się od dwójki
zakochanych na bardzo bezpieczną odległość, westchnąłem z ulgą.
Wyobraziłem sobie jednak ile jeszcze czeka mnie przeszkód do pokonania i
od razu zmarkotniałem. Boże, dlaczego nie wybrałem jakiegoś miejsca, do
którego miałbym bliżej? Tylko tą cholerną Wieżę Astronomiczną?
Zgrzytnąłem
zębami i w porę schowałem się w kąt korytarza. Profesor Ollan
zmarszczył brwi, podrapał się po swojej czarnej bródce i ruszył dalej
przed siebie. No, mało brakowało. Starłem niewidzialny pot z czoła i
ruszyłem dalej. Droga ta w pewnym stopniu przypominała mi tor z
przeszkodami. Raz położyłem się plackiem na ziemi i pani Alia prawie na
mnie wpadła. Na szczęście usłyszała jakiś szmer na końcu korytarza i
natychmiast popędziła w tamtą stronę.
Kiedy dotarłem wreszcie
na Wieżę Astronomiczną, Weasley nigdzie nie było. Zakląłem szpetnie i
oparłem się o barierkę. Robiło mi się niedobrze na myśl, że będę musiał
wrócić z powrotem. W tej samej chwili usłyszałem jakieś poruszenie
Odwróciłem głowę i zobaczyłem jak Rose zrzuca z siebie
pelerynę-niewidkę. No tak, ona sobie mogła swobodnie biegać po
Hogwarcie, a ja musiałem się skradać jak mysz. Co za jawna
niesprawiedliwość!
- Myślałem, że nie przyjdziesz - wydukałem po
krótkiej chwili. Nie wiem dlaczego, ale widok jej czekoladowych oczu
błyszczących w ciemności, bardzo mi się spodobał. No nie, co ja plotę w
ogóle? Musiałem się walnąć po drodze w głowę....
Rose westchnęła
cicho, zmięła pelerynę w kulkę i również oparła się o barierkę tuż obok
mnie. Pierwszy raz widziałem ją taką poważną i smutną. No wiecie,
zazwyczaj na mnie wrzeszczy.
- Miałam tutaj nie przyjść, ale...
Wiesz, trudno mi zapomnieć o Rilu. Widzieliśmy jak ktoś go zabił,
Malfoy. I jeśli mogę z kimś o tym porozmawiać to niestety, tylko z tobą -
odparła cicho zaciskając dłonie w pięści. Rozumiałem o czym mówiła.
Miałem kilka koszmarów od tamtej pory. Czasami budziłem się w nocy zlany
potem. Na szczęście Jasar ma głęboki sen, więc nie musiałem się
martwić, że go zbudzę, ale Sire... No cóż, zobaczymy.
- Wiesz,
Weasley... Zastanawiam się czy dobrze zrobiliśmy nic nie mówiąc o tym
aurorom... - powiedziałem cicho. Spojrzała mi prosto w oczy i
westchnęła.
- Ja też nad tym myślałam, ale muszę przyznać, że
miałeś rację. Mój ojciec jest aurorem, twój ma duże wpływy, więc nikt by
nam nie zarzucił takiego oskarżenia pod nogi. Ale wątpię, aby w
Hogwarcie ktoś nas posłuchał. Uznaliby, że jesteśmy winni. Oboje wiemy
jacy są ludzie, uwierzą we wszystko, co zostanie im podane na tacy.
Skoro jednak nie przyznaliśmy się do tego, że tam byliśmy, uważam, że...
Powinniśmy dowiedzieć się kim jest ten mężczyzna. Musiał mieć jakiś cel
w zabijaniu dziecka, prawda? - mruknęła po dłuższej chwili. Kiwnąłem
głową.
Rose próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej tylko
grymas. Ona również bała się, że ten facet może wrócić i napaść na kogoś
jeszcze. Musiał zostać zatrzymany i to jak najszybciej, ale na ten
czas...
- Wiem, wiem, Malfoy. Rozejm... Ale tylko, gdy będziemy
sami. Gdyby ktoś się dowiedział... Szczególnie moi kuzyni albo Hugon,
nie daliby mi żyć - powiedziała z westchnieniem. Uśmiechnąłem się lekko i
wyciągnąłem w jej stronę rękę. Uścisnęła ją, a potem oboje zamilkliśmy,
wpatrując się w gwiazdy. Spędziliśmy tak jeszcze kilka minut.
Kiedy
wracaliśmy, Weasley zachowała się bardzo wspaniałomyślnie i
doprowadziła mnie bezpiecznie pod peleryną-niewidką do lochów. Skinąłem
jej na podziękowanie głową i mruknąłem hasło (salamandra). Następnie przemknąłem się cichutko do swojego dormitorium.
-
Gdzie byłeś? - usłyszałem głos Sire. Zamarłem w pół kroku. Odwróciłem
powoli głowę i zobaczyłem moją przyjaciółkę z podpartymi o biodra
rękoma. W tamtej chwili wyglądała zupełnie jak moja mama.
- W
kuchni... Byłem głodny - skłamałem szybko i na znak skruchy spuściłem
głowę. Mormon posłała mi jeszcze przeszywające spojrzenie, ale na
szczęście mi uwierzyła. Poczekała spokojnie aż się przebiorę w piżamę i
położę do łóżka, a potem uśmiechnęła się sennie.
- Dobranoc, Scor.
__________________________
Przepraszam,
że tak długo zwlekałam z rozdziałem, ale najpierw nie było mnie w domu,
a jak już wróciłam to jakoś nie miałam weny. Na szczęście znów jest,
więc teraz skupię się na pisaniu rozdziałów na zapas i miniaturkach na ZN. :)
Następny rozdział, ze względu na to że tak długo czekaliście, postaram się
dodać w środę.
Pozdrawiam.
Pierwsza !! :D za chwilę komentarz :)
OdpowiedzUsuńJakoś szybko przeczytało mi się ten rozdział. Tak szybko, że czuję lekki niedosyt. Może to dlatego, że w rozdziale tak naprawdę była tylko jedna akcja, a może dlatego, że ta długo czekałam na nowość? Nie wiem, w każdym razie szybko go przeczytałam.
UsuńCoś czuję, że Sire to bardzo wścibska dziewczyna, a w każdym razie bardzo interesuje się tym co robi jej przyjaciel. Bardzo prawdopodobne, że utrudni Scorpiusowi spotkania z Rose, może będzie go śledzić?
Jestem bardzo ciekawa, czy Malfoy i Weasley odkryją kto zabił tego chłopaka i jak mają zamiar to zrobić.
Czekam na kolejny rozdział,
Cathleen.
Zdaję sobie z tego sprawę, że rozdział jednak jest krótki w porównaniu do tego ile trzeba było na niego poczekać. Ale teraz postaram się dodawać częściej. ;)
UsuńCo do reszty... Zobaczymy, zobaczymy,
Ściskam. ;*
Jak ja współczuję Scorpiusowi widoku nauczycieli, eh...
OdpowiedzUsuńWiesz, chciałabym lepiej poznać Sire. Wydaje się być pozytywną osóbką, ale może okazać się zazdrosna o przyjaciela.
"Kamienna Ściana zamknęła się [...]" Czy "ściana" nie powinna być z małej?
Również czuję niedosyt. Dla czytelnika rozdziały zawsze są krótkie, a autor tak się stara, prawda?;)
W każdym razie czekam na kolejny rozdział i rozwój akcji:)
Ściskam ciepło i życzę weny!:)
Z.
[nic-nie-jest-proste-scorose]
Rzeczywiście, to prawda. Chociaż powiem szczerze, że ja chyba nie umiem pisać długich rozdziałów. Przy miniaturkach mogę pisać i pisać aż czasami muszę trochę na siłę kończyć, bo trochę mi się rozwój wydarzeń wyrywa spod kontroli. ;) W rozdziałach zawsze się jakoś hamuję, sama nie wiem dlaczego.
UsuńCałusy! ;*
Dopiero pare dni temu postanowilam wejsc na ten blog, a tu juz 2 rozdzialy! Nie spodziewalam sie, ale to mila niespodzianka.
OdpowiedzUsuńBardzo wspolczuje Scorpiusowi tego, co zobaczyl na poczatku swojej wedrowki. Takiego obrazu ciezko jest sie pozby z glowy, zwlaszcza w przypadku Filcha. Jeszcze to ,,Argusiu" :D
Sire wydaje mi sie byc ciekawa postacia. Taka typowa, rezolutna slizgonka :P
Czekam na kolejny rozdzial i serdecznie pozdrawiam :)
Hahaham co prawda to prawda. ;)
UsuńŚciskam <3
Super rozdział, bardzo podoba mi się postać Jasara Flinta, Sire też zresztą więc więcej ich ;-)
OdpowiedzUsuńPostaram się. :D
UsuńHejka!
OdpowiedzUsuń,,Na oknach wisiały grube, szmaragdowe kotary." Czy w lochach na pewno były okna? ;)
Ale tylko do tego się przyczepiam. Bardzo mi się podobało. Widzę, że między Malfoyem a Weasley zaczyna się coś dziać. Lecę dalej nadrabiać!