środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 26 - Walentynki

Pollyanne Holly Cooks

Polly jest moją współlokatorką od pierwszej klasy. Kiedy ja, Frii i Cass urządziłyśmy bitwę na poduszki ona zawinęła ogon i razem ze Sky poszły na podryw. Nigdy za nią jakoś specjalnie nie przepadałam. Moje zdanie o niej zmieniło się jednak, kiedy razem robiłyśmy porządek w naszym dormitorium. Zszyła mojego Nocusia za co jestem jej bardzo wdzięczna. 
Jest bardzo ładna. Ma krótkie do ramion włosy i bardzo ładne, granatowe oczy. Wszystko szpeci tylko ten jej wredny uśmieszek, który zdecydowanie nie przystoi gryfonce.

Fragment z eseju Roseanne Stelli Weasley


          Dwa dni później po całym tym feralnym wydarzeniu nadal nie mogłam spać po nocach. Nadal się tym gryzłam, no bo dlaczego tak na mnie spoglądała? Przecież to ja zarządziłam tą imprezę pożegnalną dla Filcha! Gdyby nie ja żaden inny uczeń w Hogwarcie nie kiwnąłby głową. I gratisowo dałam jej szansę, aby go pocałować. A Gryzia co? Patrzy na mnie morderczym wzrokiem, ot co! I tak to jest jak chcesz komuś pomóc.
Ze zmarszczonymi brwiami wstałam z łóżka. Tego dnia mieliśmy wyjątkowo godzinę później. A właściwie dlaczego? Uzmysłowiłam to sobie dopiero, kiedy zobaczyłam jak moje współlokatorki malują się i czeszą wzajemnie. Mój humor wyraźnie się pogorszył ze względu na to, że nie lubiłam walentynek. A co tam! Ja ich nie znosiłam. Miłość powinno się okazywać przez cały rok, a nie tylko w Walentynki! Samo to słowo pachniało dla mnie kiczowatością. Najchętniej zakopałabym się w łóżku na cały dzień z jakimś horrorem i wstała dopiero następnego dnia. I oczywiście, że bym tak zrobiła, gdyby nie to, że mieliśmy mieć dzisiaj lekcje. Jakoś się tak złożyło, że Walentynki wypadły w poniedziałek. Oczywiście lekcje skrócono tak, aby zakochani mogli pójść do Pani Puddifoot na romantyczną herbatkę i słodkie pocałunki bla, bla, bla...
Westchnęłam patrząc w lustro i zakładając szkolną szatę. Rude włosy rozpuściłam nie mając siły, aby je jakoś spiąć. Zresztą dla kogo miałabym się stroić, ha? 
Nici wyszły jednak z mojego planu. Dziewczyny, które przestały okupować toaletę rzuciły się na mnie jak jakieś dzikie zwierzęta. Wyrwały mi chyba z połowę włosów, ale w ramach rekompensaty Sky zrobiła mi pięknego kłosa. Rozpięły dwa guziki przy mojej koszuli (tylko na tyle im pozwoliłam) i luzacko podwinęły mi rękawy. Wyglądałam idiotycznie, a może jednak nie? Przynajmniej tak się czułam. 
Zresztą wszystko mi jedno. Doszłam razem w asyście moich współlokatorek do sali od Numerologii. No właśnie. O mój Boże! Jęknęłam ze zgrozą kiedy sobie uświadomiłam swoją żałosną sytuację. Gryzelda Marchbanks już mnie jednak zobaczyła, więc nie było szans na ucieczkę. Trudno, może przeżyję... 
Usiadłam w ławce i od razu poczułam na sobie ten zabójczy wzrok. Moi drodzy, zaczyna się. Nieprzyjemny dreszczyk przeleciał mi po plecach. Gryzia sprawdziła listę obecności, a potem kazała mi wyjść na środek sali. Zamarłam z przerażenia. Przecież ona mnie pożre! Zostanę żywcem zjedzona pod tablicą. Oj, marny mój los... 
Wstałam na trzęsących się nogach i podeszłam do opiekunki Slytherinu. Wyszczerzyła zęby w okropnym uśmiechu i zaczęła mnie bombardować pytaniami. Ledwo odpowiedziałam na jedno, ona zaraz zadawała mi drugie. Na Merlina! Aż taka jest zła, że ciepło przywitałam nowego woźnego? Chora jest czy jak? Zostaw mnie w spokoju, potworze. A kysz, a kysz, a kysz! 
Gryzia jednak nie chciała odejść i nadal siedziała wygodnie w fotelu. Kiedy poleciały jak strumień pytania, o których nikt w klasie nie miał zielonego pojęcia, wkurzyłam się. Spojrzałam na moją nauczycielkę ze zmarszczonymi brwiami i ponurym wzrokiem. 
- Niech się pani nie wysila tylko od razu wstawi trolla. Przecież właśnie chce pani to zrobić, prawda? - zapytałam. Marchbanks wbiła we mnie zaskoczone spojrzenie. 
- Jak możesz! Ty bezczelna smarkulo... - zaczęła to co chciała powiedzieć już wczoraj jednak nie zwróciłam na to uwagi. Widziałam błagalny wzrok Cassidy, w którym można było wyczytać żebym się nie rozkręcała, ale było już za późno.
- Myślę, że dla wszystkich będzie lepiej jeśli wyjdę, a pani poprowadzi lekcję do końca - rzuciłam mściwie na odchodne i trzasnęłam drzwiami. Wiem, że to było głupie i lekkomyślne. Przed oczami miałam wyraz surowej twarzy mojej mamy, która patrzy na mnie ze złością w oczach. Jak mogłaś się tak zachować, mówią jej oczy, a ja odpędzam od siebie tę myśl. Przecież to ona zaczęła ze mną wojnę, nie ja. I to po tym co dla niej zrobiłam. Oczywiście wiedziałam, że dostanę szlaban jednak na pewno nie na dzisiejszy dzień. Najwyżej zajmie mi cały wolny czas, a na lekcjach będzie robić mi na złość. Muszę się do tego przygotować psychicznie.
Powlekając nogami poszłam do siedziby naszego radia. Niemalże chwilę po tym jak zadzwonił dzwonek do środka wparował Scorpius. Spojrzał na mnie wściekły. 
- Rose, co ty wyprawiasz? Wiem, że się na ciebie uwzięła. Wszyscy to zauważyli, ale nie mogłaś się trochę pohamować? Teraz nie da ci spokoju do końca roku. I nie masz co liczyć na dobrą ocenę z Numerologi! - zagrzmiał. Warknęłam zdenerwowana. 
- Nie dam sobą pomiatać, Scorpius! I ty dobrze o tym wiesz. W nosie mam jej ocenę, a ty nie mieszaj się w nie swoje sprawy! Załatwię sprawę z Marchbanks sama i nie życzę sobie, abyś się wtrącał! - odkrzyknęłam wściekła. 
- A właśnie, że będę! 
- A właśnie, że nie! 
- A właśnie, że tak! I przestań się ze mną kłócić! - ryknął łapiąc mnie w pasie, a potem przerzucając sobie na plecy. Zaczęłam się wiercić, ale Scor trzymał mnie w żelaznym uścisku. Patrzcie ile ma siły, skubany! Wyszliśmy przez portret powoli kierując się do lochów na eliksiry. Wszyscy spoglądali na nas z rozbawieniem. 
- Niezły połów, Malfoy! - krzyknął ktoś nagle.
- Jeszcze jedno słowo, a nie żyjesz Colins! - ryknęłam na ślizgona, który szedł przed nami. Miał szczęście, że ten idiota mnie niósł na plecach inaczej starłabym mu ten głupi uśmiech z twarzy. 
Miałam nadzieję, że Malfoy sobie odpuści i postawi mnie przynajmniej przed salą. Ale nie! Czekał specjalnie na profesora Oswalda aż otworzy salę. Postawił mnie dopiero przed ławką, w której oboje razem siedzieliśmy. Chciałam mu zrobić krzywdę, ale złapał mnie stanowczo za dłonie i spojrzał mi w oczy. 
- Daj spokój, Rose. Potem mnie zlinczujesz. Teraz wszyscy patrzą, więc wytrzymaj do końca te dwie godziny - syknął na mnie. Spojrzałam na niego wzrokiem, którego sam bazyliszek by się nie powstydził i poszłam do kredensu po składniki. Cala się trzęsłam, kiedy je brałam. Nadal nie mogłam nad sobą zapanować. Co on sobie wyobraża? Najpierw się wtrąca w nie swoje sprawy, a potem wiesza na ramię jak jakąś lalkę. Jeśli myśli, że mu tak łatwo wybaczę, to się myli.  I to bardzo!
Odwróciłam się gwałtownie i sztywno podeszłam do naszego stolika. Wszyscy patrzyli się na naszą dwójkę łowiąc każdy gest. A oni co? Nie mają lepszych rzeczy do roboty? Spojrzałam wyczekująco na profesora Oswalda, który zaśmiał się, ale odwrócił uwagę wszystkich ode mnie i od Malfoya. 
Postawiłam na stolik składniki z głośnym brzękiem. Następnie przesunęłam swoją torbę jak najdalej od Scorpiusa i nie zwracając już uwagi na jego spojrzenia, zaczęłam wypełniać wypisane na tablicy polecenie. Dwie godziny minęły zanim zdążyłam się obejrzeć. Nadal jednak nie ochłonęłam ze złości jaka mnie ogarnęła.
Na dźwięk dzwonka szybko wyszłam z sali. Scorpius podążył za mną jak cień. Złapał mnie za rękę i spojrzał mi głęboko w oczy. 
- Dobra, dobra Rose. Przepraszam! Chcę tylko, abyś nie miała kłopotów. Jesteś szalona i to w tobie uwielbiam, ale czasami przesadzasz i od tego masz mnie, abym przerwał sielankę i na ciebie trochę powrzeszczał. A teraz dalej się już na mnie nie bocz tylko ładnie mnie przytul i chodź do Hogsmead na Kremowe Piwo - powiedział Malfoy z uśmiechem. Wystawiłam mu język, ale on pokręcił głową i przycisnął mnie do siebie. Z westchnieniem oddałam uścisk czując jak ładnie pachnie. Zaraz, zaraz czy to... Nie! To nie pora na takie rzeczy.
Oderwałam się od ślizgona i spojrzałam na niego. Poczułam nieodpartą chęć, aby go pocałować. Szybko się jednak z tego otrząsnęłam i stanęłam kawałeczek dalej, aby mnie nie kusiło. Boże to chyba jakaś choroba. Co za głupota przyszła mi do głowy?
Pobiegłam szybko do swojego dormitorium i wzięłam ciepłą czapkę, szalik i kurtkę. Rękawiczek nie mogłam nigdzie znaleźć, ale już trudno. Z prędkością światła przebiegłam Pokój Wspólny i wpadłam w ramiona Scorpiusa. 
- Dzięki - wymamrotałam ubierając się. Pięć minut później razem przeszliśmy przez Hogsmead, gdzie roiło się od zakochanych par. Oboje chrząkaliśmy na ich widok z niesmakiem, jednak co mogliśmy poradzić na to, że nikt z nich nie zwracał na nas uwagi? Dlatego też złapałam Scorpiusa za rękę i pociągnęłam na górę tuż za sklepami. Rozpościerał się stamtąd cudowny widok. Usiedliśmy obok siebie jedząc czekoladę, którą Scorpius kupił po drodze. Było mi trochę zimno dlatego ślizgon wspaniałomyślnie objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego z błyszczącymi oczami. I zaczęłam pleść coś bez ładu i składu.
- Scorpius ja... Myślę, że... Chciałabym ci coś powiedzieć... Wszystko między nami się tak zmieniło i... - próbowałam wybrnąć jakoś ładnie, ale nie mogłam. Boże, Boże, Boże, co ja chciałam w ogóle powiedzieć? Zaczęłam się wściekle rumienić, ale Scorpius zaśmiał się tylko. A potem nachylił nade mną. Był blisko, tak niebezpiecznie blisko. 
Czułam się jakby w mojej głowie wybuchł sygnał alarmowy. Z jednej strony wiedziałam, że nie powinniśmy tego robić, ale z drugiej strony rozum nie mógł wygrać z moim sercem. Nie tym razem.
W swoim życiu całowałam się już kilka razy, ale ten pocałunek był z serii tych, które poruszały ziemię. Poczułam przyjemny uścisk w brzuchu i już wiedziałam. Wiedziałam, że go kocham. Chciałam mu to powiedzieć, ale on zerwał się nagle, jakby doskonale wiedział, co zamierzam zrobić.
- Kocham cię, wiesz?  Pamiętaj o tym - wyszeptał cicho gładząc mnie ręką po policzku, a potem zostawił  mnie na tej górze z rozdartym sercem. 
W te głupie Walentynki.


Nawet nie wiecie jak się strasznie namęczyłam z tym rozdziałem, ale dobrnęłam do końca! Wreszcie. :D Wyszło jak wyszło, ale mam nadzieję, że się spodoba. 
Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. Och, ale fajnie że się pocałowali! Tylko dlaczego on ją zostawił na tym wzgórzu? Dlaczego sobie poszedł? Dodaj szybko następny rozdział, proszę! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ja też się cieszę. Już i tak za bardzo z tym zwlekałam. ;) Wszystko wyjaśni się już w następnych rozdziałach także serdecznie zapraszam.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Charlotte Lauderdale29 stycznia 2014 21:15

    Pierwszy raz widzę twój szablon ;d Bo w ogóle nie wchodziłam na twój blog przez laptop. W każdym razie ładny szablon :)
    Podoba mi się ten rozdział. Po spisie treści widziałam, że już zbliżamy się do końca. Nie za bardzo lubię akurat te rozdziały kiedy bohaterowie się schodzą, no ale cóż, na blogach o tego typu tematyce takie też muszą być :D
    Ostatnie zdanie <333 Tak bardzo się odnosi do początku.
    A i ten Scorupius, tak się troszczy :D I w sumie chyba ją rozumiem, że była na niego zła, bo mi raczej też nie podobałoby się, że ktoś się wtyka w nie swoje sprawy. W sumie chyba nie za bardzo rozumiem ten wątek z nauczycielką, ale to chyba tylko ja jestem na tyle nieogarnięta :P. W każdym razie wredna ta Gryzelda.
    I co by tu jeszcze dodać, słodko, słodko, słodko <3
    Pozdrawiam
    Carlotte
    PS. Nie doczytałam i dopiero czytając komentarz powyżej zauważyłam, że on sobie poszedł. No i cały komentarz trochę nie pasuje, bo w końcu ją zostawił :( Ale co tam (nie chce mi się pisać od nowa xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dziękuje! Strasznie mi na słodziłaś :D Szczerze mówiąc to ja chyba też. Lubię bardziej opisywać jak się ze sobą kłócą, biegają.
      E tam, nic nie szkodzi. I tak dziękuje za opinię.
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Aaaaaaaaaaaaaaaa yaaaaaaaaaaaaa uaaaaaaaa ^^ *.* ;* :D
    Już po przeczytaniu tytułu wiedziałam, że coś się stanie. Iaaa pocałowali się. Bez zbędnych skrupułów. Bez tego zastanawiania się miesiącami, że zniszczy przyjaźń i jjakiż to on nie jest. Ale to niekulturalne ze strony Scorpiusa, że ją tak zostawił.
    Strasznie mi się podoba ^^
    Ahh ta Gryzia. Wyjaśnij to z tym woźnym, kim on dla niej jest.
    To ja czekam na kolejne, pozdrawiam i życzę wenyy.
    Raini :) *zapraszam do mnie*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, to był taki spontan. Nie było za bardzo czasu, aby rozmyślać o tym, że to zepsuje ich przyjaźń.
      Co do Gryzi to była zakochana w Argusie. A on poszedł na emeryturę :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Strasznie podoba mi się ten rozdział. Sytuacja jak Scorpius łapie Rose na barki i niesie ją przez korytarz była świetna. Widać jak bardzo się o nią troszczy.
    Ach i jest mój ukochany profesor Moore! Więcej go, pliz.
    Uwielbiam tę dwójkę, serio. Dzięki tobie. Ale końcówka chociaż jest słodka (<3) to jednak bardzo niepokojąca. Dlaczego ją tam zostawił? Musiał mieć jakiś powód i już się boję. ;p
    Czekam na więcej ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, wiem. Ale wszystkiego dowiesz się już niedługo ;)

      Usuń

Proszę, abyście informacje o nowych notkach zostawiali w zakładce "Sowiarnia".

Harry Potter Magical Wand

Prorok Codzienny