Przekręciłam się na łóżku i otworzyłam leniwie oczy. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam był zegarek. Za pięć minut miały się zacząć lekcje, a ja leżałam w łóżku kompletni nieubrana! Zerwałam się tak gwałtownie, że spadłam z łóżka. Jęcząc przeraźliwie i rozmasowując bolący tyłek, wskoczyłam do łazienki. W ekspresowym tempie zrobiłam wszystkie poranne czynności i poleciałam się przebrać. Przy włosach zatrzymałam się trochę dłużej. Musiałam je rozczesać, bo na noc zapomniałam je związać i całkowicie mi się splątały. Warknęłam wściekła i zarzuciłam je na bok. Złapałam jeszcze torbę i ruszyłam galopem na lekcję Numerologii.
Oczywiście nie zdążyłam na czas i znowu się spóźniłam. Ale powiedzcie mi, który normalny człowiek potrafi wstać o godzinie siódmej? Na pewno nie ja!
Gryzelda Marchbanks, która była opiekunką Slytherinu nawet nie zauważyła, że się spóźniłam. Siedziała przy biurku sortując kartki. Widać było, że jest totalnie przygnębiona. Przez to wyglądała jeszcze starzej i bardzo zabawnie w ciasnym czarnym żakiecie i tego samego koloru spódnicy. Rozejrzałam się po klasie i zobaczyłam jak Nadine i Scorpius machają do mnie szaleńczo. Pokręciłam głową z politowaniem i usiadłam między nimi.
- Dlaczego Gryzia jest taka przygnębiona? - zapytałam szeptem, aby mnie nie usłyszała. Może i była smutna i jakaś nieobecna, ale kto wie? Zresztą nie lubi jak ktoś nazywa ją Gryzią. Szczególnie uczniowie.
- Nie uwierzysz, Rose! Wczoraj podobno Filch zgłosił się do McGonagall, że chce przejść na emeryturę. A Marchbanks jak o tym usłyszała to aż się popłakała! Podobno jest w nim zakochana, ale Filch to stary buc i nie widzi jakim ona darzy go uczuciem - powiedziała wzdychając. Podniosłam brwi do góry i spojrzałam na Scorpiusa, który pokiwał gorliwie głową. Zamyśliłam się. Argus i Gryzia? Gryzia i Argus? Aż nie chciało mi się wierzyć. Ale do tej sytuacji stwierdzenie, że miłość jest ślepa pasuje idealnie. Skoro jednak tak to trzeba by poprawić Marchbanks humor. Tylko jak? Zastanowiłam się chwilę.
- Mam pomysł! - krzyknęłam trochę za głośno.
- Na co panno Weasley? - zapytała nagle Gryzelda z dziwną obojętnością. Nie musiałam nawet odpowiadać, bo zaraz westchnęła i zaczęła czytać jakąś kartkę. Odetchnęłam z ulgą.
- Tak sobie myślę, że moglibyśmy zorganizować imprezę pożegnalną dla Filcha. I byłaby to taka też urodzinowa w końcu on ma urodziny w tym tygodniu, czy tam w następnym. Gryzia zobaczyłaby, że będziemy zanim tęsknić to może poprawi się jej humor? Albo jeszcze lepiej! Zrobimy coś takiego żeby się pocałowali. Wyobrażacie sobie jaka byłaby szczęśliwa? - zapytałam z uśmiechem. Nadine i Scorpius jak na komendę skrzywili się okropnie. No dobra ich pocałunek byłby największym koszmarem w moim życiu, ale można przecież zasłonić rękami oczy i po sprawie. I o co tyle krzyku?
Szturchnęłam Malfoya mrużąc niebezpiecznie oczy. Westchnął zrezygnowany i kiwnął na znak głową, że mi pomoże. Panna Dave też się zgodziła uznając, że może być niezła zabawa. No i o to chodzi!
* * *
Siedziałam sobie na parapecie z otwartą buzią przyglądając się mojemu bliźniakowi. Zawsze mnie interesowało w jaki sposób Hugon potrafi tak szybko napompować powietrzem policzki. Czym je wciąga? Uszami? Nosem? Przedziwne zjawisko fizjologiczne, ponieważ nadymał się bez żadnego wysiłku. Nie mama pojęci jak on to robi. Nigdy nie udało mi się posiąść tej cennej umiejętności.
Kiedy wreszcie przyszedł Scorpius. Westchnęłam z ulgą zadowolona, że nie muszę już dłużej siedzieć z moim bratem. We trójkę skierowaliśmy się do starej klasy, gdzie zebrała się już większość osób. Ja i Scor wyszliśmy na środek i zaczęliśmy tłumaczyć. Spodziewałam się, że będę musiała ich prosić i błagać, ale gdzie tam! Wszyscy zgodnie uznali że nudno będzie bez Filcha. Kogo będą denerwować i robić kawały? A Marchbanks zaczęła powoli wszystkich denerwować. Już chyba każdy wolał słuchać jej jak coś tłumaczy i wrzeszczy niż przyglądać się jak całą godzinę wzdycha i wzdycha. No głupawki od tego można dostać!
Po skończonym spotkaniu, każdy poszedł przygotowywać dekoracje. Postanowiliśmy po uprzedniej rozmowie z profesor McGonagall, że udekorujemy całą Wielką Salę. Tak więc zaczęły się wielkie przygotowania do pożegnania naszego kochanego woźnego.
Najlepszą wiadomością jednak dostałam, kiedy jadłam kolację. Kilkanaście par oczu zaczęło obserwować stado sów, które wleciało do sali. Niemalże od razu rozpoznałam naszą rodzinną sowę, która leciał na przodzie z białym listem w ręku. Wrzasnęłam każąc wszystkim, którzy siedzieli obok mnie paść na ziemię. Gryfoni zrobili to pospiesznie dzięki czemu wyszła nam jedna wielka fala. Wszyscy umilkli, a ja poczułam jak się czerwienię. Wzięłam list od Robina i otworzyłam go szybko. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Wujek George przysłał głośniki.
Uśmiechnęłam się przepraszająco i kiwnęłam na stół Slytherinu. Scorpius złapał za rękawy Albusa, Hugona i Malcolma, którzy szczerząc się podeszli do naszego stołu i zabrali paczki. Fred, Cassidy, Frivette i Eddie również mi pomogli i szybko czmychnęli z Wielkiej Sali. Wzięłam ostatnią paczkę z głośnikiem i błyskając zębami wyszłam z pomieszczenia.
Cała moja brygada czekała na mnie już na siódmym piętrze. Przeszliśmy przez portret grubaska i ustawiliśmy paczki z głośnikami w jednym rządku. Ja i Scorpius zostaliśmy, aby je rozpakować. Nasza stacja radiowa była już gotowa. Musieliśmy jedynie zawiesić głośniki na poszczególnych korytarzach i zaczarować je, aby były niewidzialne. Kiedy korytarze świeciły już pustkami wzięłam razem ze Scorem kilka paczek i zaczęliśmy skradać się po korytarzach. Byliśmy w strefie zagrożenia chyba ze trzy razy, ale za każdym razem jakoś udawało nam się uciec.
Następnego dnia z rana, zaraz po śniadaniu, jako że był już weekend, poszłam do siedziby naszej stacji. Scorpius zjawił się koło mnie już po chwili. Siedzieliśmy tak patrząc w ciszy na sprzęt, a potem Malfoy włączył przycisk i...
- Dzień dobry Hogwartczycy! - zagrzmiałam wesołym głosem. - Z tej strony Sasanka! Razem z moim przyjacielem Przystojniakiem - tutaj Malfoy rzucił piskliwe cześć na co zachichotałam cicho. - chciałam ogłosić, że od dnia dzisiejszego w naszej kochanej szkole zaczyna działać Radio Hogwart! Najświeższe wiadomości, wydarzenia i ogłoszenia tylko u nas. Koniec z wiecznie zamazanymi tablicami. Teraz będą się tam znajdować się tylko ogłoszenia dotyczące zmian haseł w poszczególnych domach. Póki co zmykamy!
Scorpius wyłączył nagranie i oboje zaczęliśmy się śmiać jak opętani. Wyszliśmy szybko z siedziby radia i wyszliśmy na korytarz. Wszędzie pałętali się uczniowie zaskoczeni i rozradowani słowami, które rozbudziły ich w pełni. Frivette, która znalazła nas razem rzuciła mi się w ramiona. Wszyscy byli pod wrażeniem. I o to chodziło!
Kiedy zaczęliśmy po południu przygotowywać Wielką Salę na wieczorną uroczystość, wszyscy nadal rozmawiali podekscytowani o riadu. Każdy uczeń w Hogwarcie snuł przypuszczenia na temat tego kim mogła być wesoła Sasanka i ten śmieszny chłopak o przezwisku Przystojniak.
Wieczorem, kiedy wszystko było już przygotowane, skrzaty wysłały nam wielki tort z napisem: Będziemy tęsknić, Argusie! napisany czekoladową polewą. Same ciasto wyglądało jak tort weselny składające się z trzech części. Największej, średniej i najmniejszej. Stoły zostały postawione obok ścian z różnymi daniami. Natomiast tort zajął miejsce honorowe na samym środku.
Kiedy wszystko było już gotowe uczniowie przyszli jak zwykle na kolację. Każdego z nich wciągnęliśmy do sali i zgasiliśmy światła. Zadaniem Gryzi Marchbanks było przyprowadzenie Filcha do Wielkiej Sali. Gdy oboje weszli do pomieszczenia, w sali było całkiem ciemno. Argus sarknął coś wzburzony, a potem odskoczył nagle łapiąc się z wrzaskiem za serce. Wszędzie było słychać donośny krzyk: Niespodzianka. Gryzelda złapała Filcha za rękę i poprowadziła go na środek sali. A potem przy wszystkich wycisnęła obrzydliwie słodki pocałunek na jego ustach. Odwróciłam się i zobaczyłam w drzwiach jakiegoś mężczyznę po trzydziestce. Miał długie włosy, które spiął w wysokiego kucyka i granatowe oczy. Na sobie miał luźne spodnie i brązową koszulę. Wszyscy od razu zapomnieli o Gryzi i Filchu. Podbiegłam do nowego woźnego, aby się przywitać i poznać z Argusem, ale kiedy się odwróciłam zobaczyłam spojrzenie. Pełne goryczy, złości, żalu, wściekłości i czegoś jeszcze. Gryzelda Marchbanks wpatrywała się we mnie oczami zabójcy. Zacisnęła mocno rękę na ramieniu Filcha aż jęknął.
Zamarłam w pół kroku niezdolna zrobić cokolwiek. Boże tej jej wyraz twarzy. Co to było? Gorycz? Oburzenie? O co tu chodzi? Czego ona ode mnie chce? Właściwie to sama nie wiem, ale muszę uciekać nim wyswobodzi się z objęć Argusa.
Dla swojego bezpieczeństwa, oczywiście.
Po skończonym spotkaniu, każdy poszedł przygotowywać dekoracje. Postanowiliśmy po uprzedniej rozmowie z profesor McGonagall, że udekorujemy całą Wielką Salę. Tak więc zaczęły się wielkie przygotowania do pożegnania naszego kochanego woźnego.
Najlepszą wiadomością jednak dostałam, kiedy jadłam kolację. Kilkanaście par oczu zaczęło obserwować stado sów, które wleciało do sali. Niemalże od razu rozpoznałam naszą rodzinną sowę, która leciał na przodzie z białym listem w ręku. Wrzasnęłam każąc wszystkim, którzy siedzieli obok mnie paść na ziemię. Gryfoni zrobili to pospiesznie dzięki czemu wyszła nam jedna wielka fala. Wszyscy umilkli, a ja poczułam jak się czerwienię. Wzięłam list od Robina i otworzyłam go szybko. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Wujek George przysłał głośniki.
Uśmiechnęłam się przepraszająco i kiwnęłam na stół Slytherinu. Scorpius złapał za rękawy Albusa, Hugona i Malcolma, którzy szczerząc się podeszli do naszego stołu i zabrali paczki. Fred, Cassidy, Frivette i Eddie również mi pomogli i szybko czmychnęli z Wielkiej Sali. Wzięłam ostatnią paczkę z głośnikiem i błyskając zębami wyszłam z pomieszczenia.
Cała moja brygada czekała na mnie już na siódmym piętrze. Przeszliśmy przez portret grubaska i ustawiliśmy paczki z głośnikami w jednym rządku. Ja i Scorpius zostaliśmy, aby je rozpakować. Nasza stacja radiowa była już gotowa. Musieliśmy jedynie zawiesić głośniki na poszczególnych korytarzach i zaczarować je, aby były niewidzialne. Kiedy korytarze świeciły już pustkami wzięłam razem ze Scorem kilka paczek i zaczęliśmy skradać się po korytarzach. Byliśmy w strefie zagrożenia chyba ze trzy razy, ale za każdym razem jakoś udawało nam się uciec.
Następnego dnia z rana, zaraz po śniadaniu, jako że był już weekend, poszłam do siedziby naszej stacji. Scorpius zjawił się koło mnie już po chwili. Siedzieliśmy tak patrząc w ciszy na sprzęt, a potem Malfoy włączył przycisk i...
- Dzień dobry Hogwartczycy! - zagrzmiałam wesołym głosem. - Z tej strony Sasanka! Razem z moim przyjacielem Przystojniakiem - tutaj Malfoy rzucił piskliwe cześć na co zachichotałam cicho. - chciałam ogłosić, że od dnia dzisiejszego w naszej kochanej szkole zaczyna działać Radio Hogwart! Najświeższe wiadomości, wydarzenia i ogłoszenia tylko u nas. Koniec z wiecznie zamazanymi tablicami. Teraz będą się tam znajdować się tylko ogłoszenia dotyczące zmian haseł w poszczególnych domach. Póki co zmykamy!
Scorpius wyłączył nagranie i oboje zaczęliśmy się śmiać jak opętani. Wyszliśmy szybko z siedziby radia i wyszliśmy na korytarz. Wszędzie pałętali się uczniowie zaskoczeni i rozradowani słowami, które rozbudziły ich w pełni. Frivette, która znalazła nas razem rzuciła mi się w ramiona. Wszyscy byli pod wrażeniem. I o to chodziło!
Kiedy zaczęliśmy po południu przygotowywać Wielką Salę na wieczorną uroczystość, wszyscy nadal rozmawiali podekscytowani o riadu. Każdy uczeń w Hogwarcie snuł przypuszczenia na temat tego kim mogła być wesoła Sasanka i ten śmieszny chłopak o przezwisku Przystojniak.
Wieczorem, kiedy wszystko było już przygotowane, skrzaty wysłały nam wielki tort z napisem: Będziemy tęsknić, Argusie! napisany czekoladową polewą. Same ciasto wyglądało jak tort weselny składające się z trzech części. Największej, średniej i najmniejszej. Stoły zostały postawione obok ścian z różnymi daniami. Natomiast tort zajął miejsce honorowe na samym środku.
Kiedy wszystko było już gotowe uczniowie przyszli jak zwykle na kolację. Każdego z nich wciągnęliśmy do sali i zgasiliśmy światła. Zadaniem Gryzi Marchbanks było przyprowadzenie Filcha do Wielkiej Sali. Gdy oboje weszli do pomieszczenia, w sali było całkiem ciemno. Argus sarknął coś wzburzony, a potem odskoczył nagle łapiąc się z wrzaskiem za serce. Wszędzie było słychać donośny krzyk: Niespodzianka. Gryzelda złapała Filcha za rękę i poprowadziła go na środek sali. A potem przy wszystkich wycisnęła obrzydliwie słodki pocałunek na jego ustach. Odwróciłam się i zobaczyłam w drzwiach jakiegoś mężczyznę po trzydziestce. Miał długie włosy, które spiął w wysokiego kucyka i granatowe oczy. Na sobie miał luźne spodnie i brązową koszulę. Wszyscy od razu zapomnieli o Gryzi i Filchu. Podbiegłam do nowego woźnego, aby się przywitać i poznać z Argusem, ale kiedy się odwróciłam zobaczyłam spojrzenie. Pełne goryczy, złości, żalu, wściekłości i czegoś jeszcze. Gryzelda Marchbanks wpatrywała się we mnie oczami zabójcy. Zacisnęła mocno rękę na ramieniu Filcha aż jęknął.
Zamarłam w pół kroku niezdolna zrobić cokolwiek. Boże tej jej wyraz twarzy. Co to było? Gorycz? Oburzenie? O co tu chodzi? Czego ona ode mnie chce? Właściwie to sama nie wiem, ale muszę uciekać nim wyswobodzi się z objęć Argusa.
Dla swojego bezpieczeństwa, oczywiście.
Miał być tydzień temu, ale znowu się nie wyrobiłam. Dobrze, że mam już ferie! Dwa tygodnie spokoju. Mam zamiar pisać, oglądać, pisać, oglądać i pisać! No i jeść, ewentualnie spać do dwunastej. :D Pomysł an rozdział wziął mi się z lekcji, jakoś tak gadaliśmy o emerytach i do głowy mi przyszło ileż ten biedny Argus Filch będzie się z tymi dziećmi w Hogwarcie męczył. Przeżył Czasy Huncwotów, Erę Bliźniaków i Świętą Trójcę a także większość z Nowego Pokolenia. Zasłużył na odpoczynek. :)
Pozdrawiam!
Najlepszy rozdział! Nawet nie wiesz jak się przy nim naśmiałam. Moja mama chyba ze trzy razy wchodziła d mojego pokoju i pytała czy wszystko w porządku. Żegnaj Argusie i ty Pani Noriss!!
OdpowiedzUsuńO, w takim razie się cieszę! :D Ahahaha, ja też tak nie raz miałam. Przyzwyczai się.
UsuńPozdrawiam!
Hej ;*
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że pamiętasz mnie z twojego bloga Fremione ^^
Obiecałam Ci, że wpadne. Przepraszam, że tak późno.
Nigdy nie czytam blogów o tematyce Rose i Scorpius. Ale jak mówiłam, dla ciebie wyjątek. I zostaje na dłużej! Twój blog jest super. Akcja fajna. Dobrze, że nie jest tak, że w 1 rozdziale się godzą, a w 3 padają w ramiona :)
Bo by za słodko było.
Bardzo fajnie piszesz, oczywiście jakieś pojedyńcze błędy, niedokończone zdania i powtorzenia były.
Strzelam, że ten w drzwiach to jakiś kawaler od Gryzeldy xD
Fuuuu.... Filch się całuje.... ;D
Te radio Hogwart-kreatywne!
Też mam czas w ferie, więc piszpiszpisz, bo będe miała co czytać :3
Weny i czekam na kolejny :)
~Rain (stara Paulina Malfoy) *.*
[teukieevanddracotfirstmeeting.blogspot. com]
A pamiętam, pamiętam :D E tam, nic się nie stało. Miło mi, że w ogóle tutaj na Rose do mnie zawitałaś. W takim razie bardzo się cieszę! I oczywiście, że nie. Nie pozwoliłabym na coś takiego. ;D Naczytałam się już kiedyś takich blogów i mi zbrzydły więc preferuję rozgrywać akcję powoli. Aha, aha. Wiem, nie lubię ortografii. Kiedyś ona mnie zje ;-; Pozdrawiam ;*
UsuńUwielbiam! ;D Zawsze coś wymyślisz ciekawego, że nie można się przy tym opowiadaniu nudzić. Podoba mi się wykonanie i ten całus Filcha i Gryzi! XD Normalnie jak rycerz i księżniczka. Szkoda tylko że nie zabrał jej z Hogwartu na koniu. Miałaby Marchbanks radochę. Ach, no i końcówka. ;( Biedna Rose. Gryzia będzie ją teraz ścigać za to że śmiała się tak ciepło przywitać nowego woźnego. ;/
OdpowiedzUsuńCzek. na następne ;**
Oj, miałaby. Nawet nie wiesz jak bardzo ;) No wiesz, tutaj Gryzia żegna swojego ukochanego a tu wchodzi sobie nowy woźny i Rosie już leci się z nim przywitać... Troszkę to Gryzeldzie nie pasowało i jakoś samo tak się porobiło.
UsuńStowarzyszenie blogerów piszących nt. Rose i Scorpiusa właśnie zostało otwarte. Wejdź, zobacz, dołącz i dowiedz się jak wiele zalet może to przynieść ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia, Charming ze scorose-stories.blogspot.com