Roxanne Judith Weasley
Moja mała kuzyneczka Roxi Małą Landrynką i Różową Apokalipsą. Mimo że jest już na trzecim roku nadal bawi się laleczkami ze swoimi nieodłączonymi kompankami - Mandy i Kelly. Uwielbia męczyć mnie przede wszystkim, jak i resztę Weasleyów. Dla nieznajomych wydaje się być aniołkiem, co oczywiście jest jednym wielkim kłamstwem, bo tak naprawdę drzemie w niej Różowy Wojownik. Na jej widok najlepiej zwiewać i pod żądnym pozorem nie wolno być miłym. W innym wypadku przyczepi się do ciebie i zagłaszcze na śmierć. Osobiście tego nie polecam.
Ma długie, czarne włosy, duuuże zęby i nie odziedziczyła piegów po wujku, szczęściara.
Imię Roxanne dostała po jakiejś ulubionej koleżance cioci Angeliny, która zawsze (bez względu na wszystko!) ubiera się na różowo (i wygląda przy tym bardzo zabawnie, bo ma już ponad czterdziestkę na karku). Drugie imię - Judith - wybrał wujek George po jakiejś sławnej aktorce (o której nikt z rodziny nie słyszał), jednak nie chciał zdradzić w jakich filmach zagrała.
Mogę się tylko domyślać...
Fragment z eseju Roseanne Stelli Weasley.
Moja mała kuzyneczka Roxi Małą Landrynką i Różową Apokalipsą. Mimo że jest już na trzecim roku nadal bawi się laleczkami ze swoimi nieodłączonymi kompankami - Mandy i Kelly. Uwielbia męczyć mnie przede wszystkim, jak i resztę Weasleyów. Dla nieznajomych wydaje się być aniołkiem, co oczywiście jest jednym wielkim kłamstwem, bo tak naprawdę drzemie w niej Różowy Wojownik. Na jej widok najlepiej zwiewać i pod żądnym pozorem nie wolno być miłym. W innym wypadku przyczepi się do ciebie i zagłaszcze na śmierć. Osobiście tego nie polecam.
Ma długie, czarne włosy, duuuże zęby i nie odziedziczyła piegów po wujku, szczęściara.
Imię Roxanne dostała po jakiejś ulubionej koleżance cioci Angeliny, która zawsze (bez względu na wszystko!) ubiera się na różowo (i wygląda przy tym bardzo zabawnie, bo ma już ponad czterdziestkę na karku). Drugie imię - Judith - wybrał wujek George po jakiejś sławnej aktorce (o której nikt z rodziny nie słyszał), jednak nie chciał zdradzić w jakich filmach zagrała.
Mogę się tylko domyślać...
Fragment z eseju Roseanne Stelli Weasley.
W
uszach cały czas dudnił mi ryk tych bestii i ich ciepły oddech na
plecach. Razem z Malfoyem znaleźliśmy schronienie w jakiejś małej
grocie. Wejście było niewielkie dzięki czemu mieliśmy pewność, że nie
dostaną się do środka. Jednak to nie mogło ich przez długi czas
powstrzymać. Z pewnością już zaczęli nas tropić, a kiedy dojdą po
śladach aż tu, to rozwalą tą małą jaskinię i będzie po nas.
Malfoy w kółko, niezwykle mnie przy tym irytując. Jedna z kul, którą wyczarowałam kilka godzin wcześniej teraz wypełniała całą grotę przyjemnym ciepłem. Byliśmy w okropnej sytuacji. Choć słowo okropnej to chyba mało powiedziane...
Scorpius w końcu się zmęczył i klapnął na ziemię tuż obok mnie. Przez chwilę siedzieliśmy w zupełnej ciszy, a potem Malfoy nagle spojrzał mi w oczy.
- Wiesz, co? Perspektywa śmierci nie jest taka straszna biorąc pod uwagę, że nie jestem tutaj sam, tylko z tobą - powiedział wesoło, łapiąc mnie za dłoń. Uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam. Naprawdę nigdy w życiu nie pomyślałabym, że coś takiego się wydarzy. Że ja i Scorpius zostaniemy przyjaciółmi. Choć z początku nie traktowałam tego zbyt poważnie. Byłam pewna, że zaraz się pokłócimy i wszystko wróci do normy. Jednak tak się nie stało. Zamiast tego codziennie na nowo zaczęłam odkrywać zalety Malfoya. Tysiące zalet, o których nigdy nie miałam pojęcia.
- Wiesz co, Rose? Chciałem cię jeszcze raz przeprosić za tą akcję na Halloween... - mruknął po chwili ze spuszczonym wzrokiem. Zaśmiałam się cicho.
- Daj spokój! Już dawno o tym zapomniałam. I nie, nie mówię tego, abyś poczuł się lepiej. W tamtej chwili myślałam, że cię zamorduję i posiekam na kawałki! Ale na szczęścia mi przeszło. Zresztą kilka dni później i tak mało kto o tym pamiętał. Ja natomiast chyba powinnam cię przeprosić za te różowe włosy - powiedziałam z iście szatański uśmieszkiem. Scorpius ryknął w odpowiedzi niepohamowanym śmiechem.
- O tak, to ci się udało! Kiedy zobaczyłem te włosy, myślałem, że w życiu nie wyjdę z dormitorium. Zresztą ryczący na cały głos Hugon wcale mi nie pomagał. Hej, a pamiętasz jak w piątej klasie stoczyliśmy bitwę na jedzenie w Wielkiej Sali...? - wspominając stare dobre czasy, siedzieliśmy zaśmiewając się w najlepsze z tych wszystkich przygód, które przez lata zażartych kłótni wiele się nazbierało.
Nagle usłyszałam dziwne poruszenie. Rozejrzałam się czujnie dookoła, ale nikogo nie dostrzegłam. To pewnie z zewnątrz, pomyślałam z westchnieniem kierując wzrok w stronę wyjścia z groty.
Malfoy w kółko, niezwykle mnie przy tym irytując. Jedna z kul, którą wyczarowałam kilka godzin wcześniej teraz wypełniała całą grotę przyjemnym ciepłem. Byliśmy w okropnej sytuacji. Choć słowo okropnej to chyba mało powiedziane...
Scorpius w końcu się zmęczył i klapnął na ziemię tuż obok mnie. Przez chwilę siedzieliśmy w zupełnej ciszy, a potem Malfoy nagle spojrzał mi w oczy.
- Wiesz, co? Perspektywa śmierci nie jest taka straszna biorąc pod uwagę, że nie jestem tutaj sam, tylko z tobą - powiedział wesoło, łapiąc mnie za dłoń. Uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam. Naprawdę nigdy w życiu nie pomyślałabym, że coś takiego się wydarzy. Że ja i Scorpius zostaniemy przyjaciółmi. Choć z początku nie traktowałam tego zbyt poważnie. Byłam pewna, że zaraz się pokłócimy i wszystko wróci do normy. Jednak tak się nie stało. Zamiast tego codziennie na nowo zaczęłam odkrywać zalety Malfoya. Tysiące zalet, o których nigdy nie miałam pojęcia.
- Wiesz co, Rose? Chciałem cię jeszcze raz przeprosić za tą akcję na Halloween... - mruknął po chwili ze spuszczonym wzrokiem. Zaśmiałam się cicho.
- Daj spokój! Już dawno o tym zapomniałam. I nie, nie mówię tego, abyś poczuł się lepiej. W tamtej chwili myślałam, że cię zamorduję i posiekam na kawałki! Ale na szczęścia mi przeszło. Zresztą kilka dni później i tak mało kto o tym pamiętał. Ja natomiast chyba powinnam cię przeprosić za te różowe włosy - powiedziałam z iście szatański uśmieszkiem. Scorpius ryknął w odpowiedzi niepohamowanym śmiechem.
- O tak, to ci się udało! Kiedy zobaczyłem te włosy, myślałem, że w życiu nie wyjdę z dormitorium. Zresztą ryczący na cały głos Hugon wcale mi nie pomagał. Hej, a pamiętasz jak w piątej klasie stoczyliśmy bitwę na jedzenie w Wielkiej Sali...? - wspominając stare dobre czasy, siedzieliśmy zaśmiewając się w najlepsze z tych wszystkich przygód, które przez lata zażartych kłótni wiele się nazbierało.
Nagle usłyszałam dziwne poruszenie. Rozejrzałam się czujnie dookoła, ale nikogo nie dostrzegłam. To pewnie z zewnątrz, pomyślałam z westchnieniem kierując wzrok w stronę wyjścia z groty.
- Hej, mgła już całkiem opadła! - zawołałam nagle
zrywając się z miejsca. Scorpius spojrzał w tamtą stronę i uśmiechnął
się szeroko.
- A więc jeszcze nie wszystko stracone! -
krzyknął. Zaczęliśmy się szybko zbierać. Musieliśmy wymyślić jakiś plan,
co zrobimy, gdy te bestie znowu nas zaatakują. Bo do tego, że to
zrobią, byliśmy w stu procentach zgodni. Sytuacja była jednak nieco
rozpaczliwa, w końcu mieliśmy tylko jedną różdżkę, ale Scorpius
powiedział, że damy sobie radę. A ja mu uwierzyłam.
- Wiesz co?
Najlepiej będzie jak zostanę przynętą. Bestie pobiegną za mną, a ty je
załatwisz od tyłu. W razie, gdyby coś poszło nie tak wracaj tutaj, a
jeśli nie będziesz w stanie to biegnij najszybciej jak potrafisz przed
siebie. Tylko za żadne skarby świata nie wracaj się po mnie, jasne?
Obiecaj. Obiecaj mi to, Rose - powiedział z powagą. Widząc jego groźny
wzrok kiwnęłam głową. Nie chciałam się kłócić, nie w takiej sytuacji,
choć gdyby zaistniała taka sytuacja zlekceważyłabym tą głupią przysięgę.
Nigdy w życiu nie zostawiłabym go samego. Za nic.
Na
odchodne, Scorpius przytulił mnie szybko i życząc nam obojgu szczęści,
wyszedł z naszego schronu. Wzięłam głęboki oddech czując jak ręce mi się
drżą. Wszystko będzie dobrze, Rose. To tylko kolejny mecz quidditcha.
Bestie to tłuczki, wyjście z Zakazanego Lasu to znicz, a Scorpius...
Scorpius to sojusznik.
Nagle usłyszałam ryk.
Zaczęło się.
Wystawiłam
lekko głowę. Trzy rosłe zwierzęta poruszały się wolno w kierunku
Malfoya. Scorpius cały czas poruszał się do tyłu zwracając całą uwagę na
siebie. Widząc jego wzrok, mówiący, że mogę już wyjść, starałam się jak
najciszej podążać za nimi. Ktoś kto patrzyłby na nas z boku uznałby, że
z pewnością jesteśmy szurnięci. Uśmiechnęłam się na tą myśl i mimo
naprawdę poważnej sytuacji z trudem opanowałam śmiech.
Malfoy
prowadził ich powoli do pułapki, którą rozstawił kilka minut wcześniej.
Kiedy biegliśmy do naszego schronu o mało nie wpadł w tą dziurę. Była
szeroka, zakryta liśćmi. Nie była zbyt głęboka, ale jeśli tam utknie
będziemy mieli trochę czasu na ucieczkę.
Scorpius wciąż cofał
się powoli, kiedy dwie bestie zatrzymały się nagle i jedna z nich
wysunęła się na przód. Tego nie wzięliśmy pod uwagę, bo sądziliśmy, że
będą iść obok siebie. Malfoy próbował jakoś ratować sytuację, ale
zwierzę, które widocznie nimi przewodziło wpadło w pułapkę. Dwa
pozostałe wydały z siebie głośny ryk i popędziły na Scorpiusa.
O nie!
Spanikowana,
podbiegłam bliżej i wyszeptałam cicho formułkę zaklęcia, które jako
pierwsze przyszło mi do głowy. Podniosłam w ten sposób kamień, który
stał niedaleko Malfoya i wycelowałam nim w zwierzę. Nie byłam z tego
zadowolona, ale nie miałam innego wyjścia. Ostatnie zwierzę z ich paczki
zwróciło się w naszą stronę. Scorpius wyciągnął szybko kulę ognia i
potoczył ją do bestii. Zwierzę widząc ogień zamknięty w kuli cofnęło się
i pogalopowało w głąb drzew. Podbiegłam do Scorpiusa. Oboje
spojrzeliśmy na tego którego powaliłam kamieniem. Widząc wyraźnie, że
oddycha odetchnęłam z ulgą. Dziadek Hagrid jednak nas nie zabije.
- Wskaż mi drogę
- powiedziałam chwilę myśląc o Hogwarcie. Moja różdżka poderwała się w
górę i wskazała nam kierunek, który mieliśmy obrać. A potem złapaliśmy
się za ręce i biegnąc ile tchu ruszyliśmy pędem przed siebie, mając
ogromną nadzieję, że już nic nas nie zaskoczy po drodze.
Kiedy
zobaczyliśmy z daleka skrawek błoni niemal zawyliśmy ze szczęścia. Kiedy
tylko wybiegliśmy z Zakazanego Lasu ze wzruszenia rzuciłam się
Malfoyowi w ramiona.
W tej samej chwili zobaczyłam jakąś postać
pośród drzew. Myślałam, że może mam zwidy albo coś, ale Scorpius też ją
widział. Tajemniczy człowiek zaciskał pięści, wpatrując się w nas
wielkimi, czarnymi oczami. Ja i Scorpius zesztywnieliśmy.
Przełknęłam
głośno ślinę. Wcale mi się to nie podobało. Spojrzałam na Malfoya. Miał
dziwny, zamyślony wyraz twarzy. Byłam pewna, że gdyby nie to co dzisiaj
przeżyliśmy z pewnością pobiegłby za tym człowiekiem. Pociągnęłam go za
rękę i razem idąc ramię w ramię ruszyliśmy w stronę szkoły.
W
środku nigdzie nie było śladów zbroi. Zadowoleni, że z pewnością o nas
zapomniała ruszyliśmy w stronę Wieży Gryffindoru. Niedaleko portretu
Grubej Damy zobaczyliśmy grupkę składającą się z Hugona, Cassidy,
Lorcana, Lysander'a, Eddiego, Freda, Ala i Malcolma. Rozmawiali o czymś z
przejęciem. Widząc nas uśmiechniętych, idących pod ramię i w podartych
kurtkac,h znieruchomieli.
- Na Merlina! - wrzasnęła Cassidy rzucając mi się w ramiona. To samo zrobił mój braciszek prawie mnie przy tym dusząc.
-
Gdzie wyście byli? Szukaliśmy was po całym zamku! Byliśmy nawet w
Hogsmead! I w ogóle dlaczego tak wyglądacie?! - wrzasnął Albus, calutki
czerwony na twarzy.
- A Zakazany Las wam do głowy nie przyszedł? -
zapytał Scorpius z kpiącym uśmiechem. Zrobił przy tym tak głupią minę,
że walnęłam go ze śmiechem w bok. Zgiął się tak bardzo jakbym połamała
mu co najmniej trzy żebra.
- Wiecie co, opowiemy wam wszystko za
jakąś godzinkę, dobra? Oboje musimy się doprowadzić do porządku. Poza
tym muszę zajrzeć do Frivette, źle się rano czuła biedaczka, ale myślę,
że mam coś, co jej pomoże - mówiąc to spojrzałam porozumiewawczo na
Cassidy. Hugo podrapał się po głowie.
- Czyli poszliście do Zakazanego Lasu po coś dla Frivette? - zapytał marszcząc nos. Przytaknęliśmy.
-
I stoczyliśmy walkę na śmierć i życie, ale o tym później - dodał Scor i
puszczając mi perskie oko, skierował się do lochów. Pozostali spojrzeli
na mnie ze zdziwieniem w oczach. Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam
Cassidy za ramię. Frii i tak już za długo czekała.
Kiedy weszłam
do naszego dormitorium od razu zostałam powalona na ziemię. Frivette
rzuciła się na mnie jak wściekły nosorożec ze łzami w oczach.
Wyściskałyśmy i pod skrzydła wzięłyśmy również samotną Cassidy. Kiedy
wszystkie się w końcu uspokoiłyśmy, popędziłam się przebrać. Natomiast
Cass poleciała ważyć wywar dla Frivette.
W kuchni stawiłyśmy się
jakąś godzinę później. Cierpliwie czekałyśmy na wyniki jakie dał
eliksir. Był świetny. Po uciążliwych czerwonych krostach nie zostało
nawet śladu.
Kiedy wszyscy usiedliśmy już w kuchni, a skrzaty
podały nam kilka kremowych piw, paszteciki i górę ciastek orzechowych,
zaczęliśmy opowiadać. Było naprawdę zabawnie, nieźle się przy tym
śmieliśmy, a buzie nam się nie zamykały.
- W takim razie za
Rose i Scorpiusa, którym udało się uciec ze szponów śmierci! - zawołał
Malcolm. Przybiliśmy swoje kufle, rechocząc do łez. Kiedy cała imprezka
się w końcu skończyła, spojrzałam na Malfoya z wdzięcznością.
-
Ja... dziękuje za wszystko, co dzisiaj dla mnie zrobiłeś, Malfoy -
powiedziałam dając mu całusa w policzek. Ślizgon posłał mi wesołe
spojrzenie.
- Nie ma za co, Rosie. Nie ma za co.
A
więc hej, hej! Trzecią część z serii Na pomoc Frivette dodaję trochę
późno, ale to dlatego, że cały dzień przeleżałam dzisiaj w łóżku.
Wypiłam ponad dziesięć szklanek herbaty, którą wciskała we mnie mama jak
maszyna. Ból głowy mi przeszedł więc opatulona w koc i w ciepłym
swetrze zasiadłam przed komputerem.
Rozdział dokończyłam z wielką
przyjemnością. Nie wiem, może uznacie, że popadam w samozachwyt, ale
ten jak i również dwie poprzednie notki strasznie mi się podobają. :D
Do następnego!
Hejo! c:
OdpowiedzUsuńNie chce mi się rozpisywać.
Podobał mi się to chyba oczywiste.
Co za bestie? Co za człowiek w Zakazanym Lesie?
No to teraz pisz rozdział i wyjaśnij mi te sprawy xd.
Poza tym pocałunek w policzek... na początek, a kiedy będzie wielki kiss? ^^
Nie za długo czekamy? xd
Hehe takie tam zamknięcie ze Scorpiusem, takie towarzystwo to chyba Rose pasuje xd.
Pozdrawiam i weny życzę ;*.
Siema! A komu się chce, kochana? Co za bestie? No te zwierzęta co za nimi ganiały, ahahahhaha. XD A człowiek to tajemnica, nom. Na początek wystarczy. A do takiego słodkiego buziaka to no... Powiem tyle, że jeszcze trochę sobie poczekasz. Może i troszkę czekacie, ale... Tak jest lepiej :D
UsuńŚciskam ;*
Te trzy rozdziały z serii "Na pomoc Frivette" są najlepsze ever! Więcej takich poproszę z Rose i Scorpiusem w roli głównej c;
OdpowiedzUsuńA dziękuje, dziękuje. Cieszę się, że przypadło ci do gustu. :) W najbliższym czasie planuję kilka takich rozdziałów więc nie ma się co martwić. Rose i Scor jeszcze zagoszczą na ekranach komputerów!
UsuńCzo te bestie?! Czo ten człowiek?! ;o
OdpowiedzUsuńFajnie się dzieje! Imprezki z piwkiem kremowym w kuchni! I nikt nie zauważył nzniknięcia uczniów! Skandal.. Dzwonię do ministra edukacji magicznej -.-
Sorry, za dużo kakauka xdd
Rozdział ok, ale poprzednie były lepsze. Raczej dobry językowo, ale taki jakby.. Zbyt potoczny. Naprawdę pomyśl o becie. Nie zastanawiaj się. Na pewno jest ktoś, kto chciałby to robić, tylko zapytaj ;)
Z wielką niecierpliwością czekam na nowy rozdział z Rose i Scorem
Czarujący ;)
Yyy... No tego tamtego. Szczegółów się czepiasz, ahahah XD Omg, nie rozumiem. Dlaczego potoczny? Z jakiej racji? :o Wiesz co ja się tak do tego zbieram i zbieram, ale na razie się rozbiorę i zbiorę jak będę miała więcej czasu XD W takim razie jeszcze trochę poczekasz muszę dopisać końcówkę i wstawię.
UsuńCałusy!
Super super super. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Kim są te potwory co to za człowiek??? Pisz pisz pisz bo ja nie mogę spać po nocach czekając na kolejny rozdział. Tasieńka
OdpowiedzUsuńHahaha, serio? W takim razie będę pisać bo potem będziesz chodzić niewyspana!
UsuńPozdrawiam!