Eddie David Betters
Kochany Eddie jest moim przyjacielem już od dobrych kilku lat. Ma przepiękny uśmiech i kocha całym swoim gryfońskim serduszkiem wszystkie zwierzęta. Posiada ropuchę Gratty, która z niewiadomych powód jest dla mnie bardzo złośliwa. I choć ma wady (ropucha) to jednak Eddie bardzo ją kocha.
Fragment z eseju Roseanne Stelli Weasley
Po wyjściu z domku Hagrida chciałam już wracać do swojego ukochanego dormitorium jednak przypomniałam sobie, że Cassidy kazała mi przynieść zioła, które zapisała mi na karteczce. Powiedziałam o tym Malfoyowi, który od razu zaproponował, że mi potowarzyszy. Próbowałam go jakoś spławić, ale... Malfoy to Malfoy i jak sobie coś postanowi to dopnie do swego. Przyglądałam mu się dłuższą chwilę, a potem nieco zrezygnowana powiedziałam o co chodzi. Scorpius nie był wcale zdziwiony. Powiedział mi nawet, że Hugon też zachowuje się ostatnio inaczej. Na przykład kilka dni temu jak Albus dla uciechy schował mu jego perfumy to latał po dormitorium wrzeszcząc, że są to jej ulubione.
Spojrzałam na niego kompletnie zbita z tropu. Najwidoczniej wyszłam już z prawy. Jak mogłam nie zauważyć czegoś takiego?! Chociaż jakby na to nie patrząc to nawet lepiej. Znając siebie to zaczęłabym sobie z niego kpić na głos i gadać coś o Frii... Nagle ożywiłam się.
- Scorpius! Skoro są w sobie zakochani to trzeba im pomóc do siebie dotrzeć. Oboje może nie są za bardzo upośledzeni intelektualnie, ale genialni również nie są. Z tego wynika, że będą tak się bawić w kotka i myszkę. A to... To źle! Jeśli Frivette ma zostać moją szwagierką musimy jakoś ich ze sobą połączyć! - zawołałam. Nie zwracałam uwagi na to, że śnieg zaczął padać coraz mocniej.
- Chcesz, aby została twoją szwagierką? - zapytał blondyn niezwykle rozbawiony. - Ambitne plany, nie powiem. Ale w sumie rzeczywiście masz rację, jak będą się tak bawić i się za sobą uganiać, a potem chować po kątach to będziemy oboje na tym cierpieć.
- O tak, tak. Ja już teraz wysłuchuję tyrady jaki to mój brat jest wspaniały... - powiedziałam i oboje ryknęliśmy śmiechem. - A więc sztama?
- Sztama! - zawołał podając swoją prawicę.
U wujka Neville'a zjawiliśmy się w znakomitych humorach. Akurat dzisiaj siedział sobie w pracowni numer trzy ze skupieniem spoglądając na roślinkę w doniczce. Odniosłam dziwne wrażenie jakby toczyli właśnie zaciętą walkę na spojrzenia. Chociaż nigdzie u tej rośliny nie dostrzegłam oczu. Weszliśmy do środka razem ze Scorpiusem. Zainteresowaliśmy tym rywala wujka Longbottoma. Poruszył się delikatnie i tak jakby przeszył mnie uważnym spojrzeniem. Zdezorientowana spojrzałam na Malfoya, kiedy roślinka poruszyła się.
- Wygrałem! Ha! I to cię mam skubany Manfredzie! A teraz możesz do tej próbówki dać mi trochę swojego płynu - powiedział uradowany, po czym zwrócił się do nas. - Czołem dzieciaki! Co was sprowadza w moje skromne progi? - zapytał z błyskiem patrząc na mnie i Malfoya. Bardzo mi się to nie spodobało. Oj, bardzo.
- Hej wujciu. My tu no... Eee... Wyświadczamy przysługę Frivette. Biedaczka wrzuciła coś do kotła na Eliksirach. No i cała zawartość wybuchła jej w twarz. Właściwie to nic się nie stało, do czasu, oczywiście. Wyskoczyły jej bąble i krosty na całej twarzy. Chciałam ją zaciągnąć razem z Cassidy do pielęgniarki, ale wstydzi się nam pokazać. I tak sobie pomyślałam o pewnym eliksirze, tylko że brakuje nam do niego kilku składników, a ja nie mam pojęcia, gdzie je zdobyć. Pomożesz, wujku? - zapytałam robiąc słodkie oczy. Neville spojrzał na mnie badawczo, a potem kiwnął głową.
Podałam wujkowi kartkę, a on szybko poszedł do innej cieplarni. Widząc pełne szacunku spojrzenie Scorpiusa uśmiechnęłam się skromnie i usiadłam na krześle. Ta dziwna roślinka wsadziła jeden listek do próbówki skąd wylatywała jakaś dziwna maź. Spojrzałam na to z zaciekawieniem. Zbliżyłam się trochę za blisko i...- Rose, nie! - ktoś krzyknął. Ale było już za późno. Kwiat zwrócił się w moją stronę i wyciągnął długi różowy język. Wrzasnęłam przerażona i spadłam z krzesła. Scorpius złapał mnie za rękę i pomógł bezpiecznie oddalić się od tego potwora. Kiedy już wstałam i otrzepałam się z brudu spojrzałam z groźnym wzrokiem na kwiatek.
- Manfredzie, to było bardzo niegrzeczne. A wiesz, że jak ktoś jest niegrzeczny to powinien dostać karę? Myślę, że wujcia Neville'a zmartwi go twoje zachowanie. Z pewnością coś wymyśli, aby nie uszło ci to na sucho - mówiłam z surową miną choć tak naprawdę walczyłam z sobą, aby się nie roześmiać. Malfoy zakaszlał próbując zamaskować śmiech. Manfred skulił się i pomachał listkiem, co miało oznaczać przeprosiny. Udałam, że się zastanawiam czy je przyjąć. Po dłuższej chwili kiwnęłam głową i puściłam oko do roślinki. Atmosfera zrobiła się od razu weselsza. Wujek kiedy wrócił chyba to dostrzegł, bo uśmiechnął się do nas.
- Czy Manfred robił żadnych kłopotów?
- Najmniejszych - odparliśmy chórem. Wujcio odetchnął i podał mi opakowanie, gdzie miały znaleźć się składniki.
- Są tu wszystkie oprócz pyłku z Kwiatu Złotego. Nie dysponuję nim niestety dlatego nie mogłem wam tego dać. Ale rośnie w Zakazanym Lesie, więc może spytajcie się Hagrida czy nie poszedłby z wami. Ja niestety nie mogę. Wychowuję Manfreda - zakończył z dumą. Machnęłam rękę i poprosiłam, aby naszkicował mi tą roślinkę na kartce, a potem pożegnaliśmy się. Malfoy teatralnie westchnął.
- Rozumiem, że teraz idziemy do Zakazanego Lasu? - zapytał. Kiwnęłam głową.
- No pewnie! Cassidy mi głowę urwie jak się dowie, że któregoś z tych składników nie mam. Wolę mieć to już z głowy. Inaczej Frivette naprawdę nie wyjdzie z dormitorium. A potem obie będą mi wypominać do końca życia. I po nim . Zresztą Bolek pewnie się na nas czai w zamku.
- Bolek?
- No zbroja! Myślę, że imię Bolek do niego pasuje - powiedziałam ze śmiechem. Jakby na potwierdzenie moich słów oboje ujrzeliśmy zbroję chodzącą po błoniach. - Lepiej zwijajmy się zanim nas wytropi - dodałam na co Scorpius przystał z ochotą.
Z początku mieliśmy wziąć ze sobą Hagrida, ale okazało się, że poszedł na kieliszeczek Ognistej Whisky do Trzech Mioteł. Nie było czasu, aby na niego czekać, więc do lasu poszliśmy sami. Nie powiem, że przyszło nam to od tak. Bo choć z zewnątrz Zakazany Las wygląda przerażająco to wewnątrz jest sto razy gorzej. Złapałam się kurczowo ramienia Malfoya i ruszyliśmy w głąb lasu. Nawet najcichszy szelest przykuwał moją uwagę. Idąc tak zauważyłam, że zaczęło się ściemniać. Ogarnęła mnie lekka panika. Jednak, co dziwne, pełen ciepła wzrok Scorpiusa wystarczył, abym się uspokoiła. Odetchnęła cichutko.
- Jesteś lepszy niż melissa - szepnęłam. Nie miałam odwagi powiedzieć tego głośniej. Malfoy uśmiechnął się z błyskiem w oczach. No i po co ja to powiedziałam? Teraz będzie mi to wypominać. Wyswobodziłam się z jego objęć i dalej poszłam przed siebie. Słyszałam jak mnie woła, ale uparcie nie zwracałam na to uwagi.
A potem nagle wszystko ucichło. Z przerażeniem rozejrzałam się wokół, ale nagle mgła zasłoniła mi całą widoczność. Idąc na oślep i trafiając przy okazji na drzewa nieźle się poobijałam. Sama nie wiem jak długo tak szłam. Krzyczałam imię Scorpiusa cały czas już bardzo bliska płaczu. A jeśli na zawsze zostanę w tym przeklętym lesie? Ja to zawsze mam pecha!
Próbując głęboko oddychać przez przypadek potknęłam się o gałąź. Wylądowałam idealnie przed Złotym Kwiatem. Choć w istocie nie był złoty to jednak odnosiło się takie wrażenie. Przynajmniej wiedziałam skąd taka nazwa. Z roztargnieniem pomyślałam, że nawet jeśli zbiorę ten pyłek to i tak nie doniosę go Cassidy. Umrę w tym lesie z tym cholernym pyłkiem. Może przynajmniej oznaczą mnie Orderem Merlina pierwszej klasy tak jak mamę i tatę. Wzdychając pochyliłam kwiat tak, że owy pył, po który tak się poświęcałam wysypał się na liść. Schowałam go bezpiecznie w pudełku i podniosłam się. Malfoy też się poświęcił. Żeby chociaż był tutaj ze mną! Ale nie jest. Miejmy nadzieję, że wyjdzie z tego piekielnego lasu i przyprowadzi jakąś pomoc. Choć zanim mnie znajdą to pewnie miną wieki.
Westchnęłam czując złość na samą siebie. Przecież to była moja wina! Ale co ja poradzę, że nie lubię kiedy ktoś się ze mniej śmieje, ani kiedy wykorzystuje słowa przeciwko mnie. Cholerna duma, prychnęłam pod nosem.
Nagle poczułam ciepły podmuch na plecach. Niemożliwe żeby był to wiatr. Zaraz, zaraz. Rose, spokojnie. Bez paniki pewnie mi się wydawało. Powoli zaczęłam obracać się w drugą stronę. Za mną stało gigantyczne zwierzę. Miało wielkie, wyłupiaste oczy, grube cielsko, które ważyło pewnie ze dwie tony i ostre zęby. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a głos staną w gardle. A jeśli to coś zjadło Scorpiusa?!
- Rose, uciekaj! Szybko! - usłyszałam nagle głos ślizgona. Malfoy musiał stać po drugiej stronie. Rzucał kamykami w bestię. Rozwścieczone zwierzę ruszyło w jego kierunku.
- Scorpius! - wrzasnęłam przerażona.
- Uciekaj! Odciągnę jego uwagę! - zawołał. Choć nie wiem jak bardzo chciałabym uciekać, nie mogłam go tak zostawić ! To z mojej winy się tu znalazł. To ja go tutaj zaciągnęłam. W jednej chwili pomyślałam o różdżce. Zaczęłam grzebać w kieszeniach. No gdzie ta cholerna różdżka?! Nagle obok mnie pojawiła się bestia. Przełknęłam z trudem ślinę. Na szczęście w tej samej chwili znikąd zjawił się Malfoy, wrzeszcząc ile sił w płucach. Złapał mnie za rękę i zaczął biec jak oszalały przed siebie.
- Ich jest tam z czterech! - wrzasnął na swoje usprawiedliwienie. Zakręciło mi się w głowie. Mocniej ucisnęłam jego dłoń chcąc dodać otuchy i sobie i jemu.
Kiedy jeden z nich zagrodził nam drogę, machnęłam różdżką dzięki czemu gałąź z drzewa spadła idealnie na głowę kreatury. Bestia runęła ciężko na ziemię tak, że cała się zatrzęsła. Jednego mieliśmy z głowy, ale nie miałam pojęcia co z trzema pozostałymi. Scorpius zostawił różdżkę u Hagrida, a zresztą i tak by się nam za bardzo nie przydała, bo z tak ograniczonym widokiem niewiele mogliśmy zdziałać.
- Hej, Rose. Coś wymyślimy! Teraz musimy się, gdzieś schować i przeczekać tą mgłę. Głowa do góry. Wszystko będzie dobrze. Nie damy się tym bestiom tak łatwo. O nie! - zawołał. Kiwnęłam głową.
- W takim razie znajdźmy tę kryjówkę zanim te zwierzęta nas dopadną - szepnęłam.
- Wyjdziemy jeszcze stąd - dodał z mocą i pociągną mnie za rękę.
Dawno nic tu nie dodałam aż mi wstyd, że tak długo czekaliście. Ale prawda jest taka, że pomiędzy czytaniem książek i nauką nie mam czasu. Na nic, niestety. Gdybym tak miała zmieniacz czasu wszystko wyglądałoby inaczej.
Rozdział jest drugą częścią siedemnastego, więc będzie jeszcze jedna część dotycząca tej wyprawy. Podzieliłam je, gdyż doszłam do wniosku, że pewnie nikomu nie chce się czytać takich tasiemców. Oczywiście jestem z niego bardzo zadowolona W ogóle powiem wam, że jak na październik była dzisiaj u mnie piękna pogoda
Pozdrawiam.
Kochany Eddie jest moim przyjacielem już od dobrych kilku lat. Ma przepiękny uśmiech i kocha całym swoim gryfońskim serduszkiem wszystkie zwierzęta. Posiada ropuchę Gratty, która z niewiadomych powód jest dla mnie bardzo złośliwa. I choć ma wady (ropucha) to jednak Eddie bardzo ją kocha.
Fragment z eseju Roseanne Stelli Weasley
Po wyjściu z domku Hagrida chciałam już wracać do swojego ukochanego dormitorium jednak przypomniałam sobie, że Cassidy kazała mi przynieść zioła, które zapisała mi na karteczce. Powiedziałam o tym Malfoyowi, który od razu zaproponował, że mi potowarzyszy. Próbowałam go jakoś spławić, ale... Malfoy to Malfoy i jak sobie coś postanowi to dopnie do swego. Przyglądałam mu się dłuższą chwilę, a potem nieco zrezygnowana powiedziałam o co chodzi. Scorpius nie był wcale zdziwiony. Powiedział mi nawet, że Hugon też zachowuje się ostatnio inaczej. Na przykład kilka dni temu jak Albus dla uciechy schował mu jego perfumy to latał po dormitorium wrzeszcząc, że są to jej ulubione.
Spojrzałam na niego kompletnie zbita z tropu. Najwidoczniej wyszłam już z prawy. Jak mogłam nie zauważyć czegoś takiego?! Chociaż jakby na to nie patrząc to nawet lepiej. Znając siebie to zaczęłabym sobie z niego kpić na głos i gadać coś o Frii... Nagle ożywiłam się.
- Scorpius! Skoro są w sobie zakochani to trzeba im pomóc do siebie dotrzeć. Oboje może nie są za bardzo upośledzeni intelektualnie, ale genialni również nie są. Z tego wynika, że będą tak się bawić w kotka i myszkę. A to... To źle! Jeśli Frivette ma zostać moją szwagierką musimy jakoś ich ze sobą połączyć! - zawołałam. Nie zwracałam uwagi na to, że śnieg zaczął padać coraz mocniej.
- Chcesz, aby została twoją szwagierką? - zapytał blondyn niezwykle rozbawiony. - Ambitne plany, nie powiem. Ale w sumie rzeczywiście masz rację, jak będą się tak bawić i się za sobą uganiać, a potem chować po kątach to będziemy oboje na tym cierpieć.
- O tak, tak. Ja już teraz wysłuchuję tyrady jaki to mój brat jest wspaniały... - powiedziałam i oboje ryknęliśmy śmiechem. - A więc sztama?
- Sztama! - zawołał podając swoją prawicę.
U wujka Neville'a zjawiliśmy się w znakomitych humorach. Akurat dzisiaj siedział sobie w pracowni numer trzy ze skupieniem spoglądając na roślinkę w doniczce. Odniosłam dziwne wrażenie jakby toczyli właśnie zaciętą walkę na spojrzenia. Chociaż nigdzie u tej rośliny nie dostrzegłam oczu. Weszliśmy do środka razem ze Scorpiusem. Zainteresowaliśmy tym rywala wujka Longbottoma. Poruszył się delikatnie i tak jakby przeszył mnie uważnym spojrzeniem. Zdezorientowana spojrzałam na Malfoya, kiedy roślinka poruszyła się.
- Wygrałem! Ha! I to cię mam skubany Manfredzie! A teraz możesz do tej próbówki dać mi trochę swojego płynu - powiedział uradowany, po czym zwrócił się do nas. - Czołem dzieciaki! Co was sprowadza w moje skromne progi? - zapytał z błyskiem patrząc na mnie i Malfoya. Bardzo mi się to nie spodobało. Oj, bardzo.
- Hej wujciu. My tu no... Eee... Wyświadczamy przysługę Frivette. Biedaczka wrzuciła coś do kotła na Eliksirach. No i cała zawartość wybuchła jej w twarz. Właściwie to nic się nie stało, do czasu, oczywiście. Wyskoczyły jej bąble i krosty na całej twarzy. Chciałam ją zaciągnąć razem z Cassidy do pielęgniarki, ale wstydzi się nam pokazać. I tak sobie pomyślałam o pewnym eliksirze, tylko że brakuje nam do niego kilku składników, a ja nie mam pojęcia, gdzie je zdobyć. Pomożesz, wujku? - zapytałam robiąc słodkie oczy. Neville spojrzał na mnie badawczo, a potem kiwnął głową.
Podałam wujkowi kartkę, a on szybko poszedł do innej cieplarni. Widząc pełne szacunku spojrzenie Scorpiusa uśmiechnęłam się skromnie i usiadłam na krześle. Ta dziwna roślinka wsadziła jeden listek do próbówki skąd wylatywała jakaś dziwna maź. Spojrzałam na to z zaciekawieniem. Zbliżyłam się trochę za blisko i...- Rose, nie! - ktoś krzyknął. Ale było już za późno. Kwiat zwrócił się w moją stronę i wyciągnął długi różowy język. Wrzasnęłam przerażona i spadłam z krzesła. Scorpius złapał mnie za rękę i pomógł bezpiecznie oddalić się od tego potwora. Kiedy już wstałam i otrzepałam się z brudu spojrzałam z groźnym wzrokiem na kwiatek.
- Manfredzie, to było bardzo niegrzeczne. A wiesz, że jak ktoś jest niegrzeczny to powinien dostać karę? Myślę, że wujcia Neville'a zmartwi go twoje zachowanie. Z pewnością coś wymyśli, aby nie uszło ci to na sucho - mówiłam z surową miną choć tak naprawdę walczyłam z sobą, aby się nie roześmiać. Malfoy zakaszlał próbując zamaskować śmiech. Manfred skulił się i pomachał listkiem, co miało oznaczać przeprosiny. Udałam, że się zastanawiam czy je przyjąć. Po dłuższej chwili kiwnęłam głową i puściłam oko do roślinki. Atmosfera zrobiła się od razu weselsza. Wujek kiedy wrócił chyba to dostrzegł, bo uśmiechnął się do nas.
- Czy Manfred robił żadnych kłopotów?
- Najmniejszych - odparliśmy chórem. Wujcio odetchnął i podał mi opakowanie, gdzie miały znaleźć się składniki.
- Są tu wszystkie oprócz pyłku z Kwiatu Złotego. Nie dysponuję nim niestety dlatego nie mogłem wam tego dać. Ale rośnie w Zakazanym Lesie, więc może spytajcie się Hagrida czy nie poszedłby z wami. Ja niestety nie mogę. Wychowuję Manfreda - zakończył z dumą. Machnęłam rękę i poprosiłam, aby naszkicował mi tą roślinkę na kartce, a potem pożegnaliśmy się. Malfoy teatralnie westchnął.
- Rozumiem, że teraz idziemy do Zakazanego Lasu? - zapytał. Kiwnęłam głową.
- No pewnie! Cassidy mi głowę urwie jak się dowie, że któregoś z tych składników nie mam. Wolę mieć to już z głowy. Inaczej Frivette naprawdę nie wyjdzie z dormitorium. A potem obie będą mi wypominać do końca życia. I po nim . Zresztą Bolek pewnie się na nas czai w zamku.
- Bolek?
- No zbroja! Myślę, że imię Bolek do niego pasuje - powiedziałam ze śmiechem. Jakby na potwierdzenie moich słów oboje ujrzeliśmy zbroję chodzącą po błoniach. - Lepiej zwijajmy się zanim nas wytropi - dodałam na co Scorpius przystał z ochotą.
Z początku mieliśmy wziąć ze sobą Hagrida, ale okazało się, że poszedł na kieliszeczek Ognistej Whisky do Trzech Mioteł. Nie było czasu, aby na niego czekać, więc do lasu poszliśmy sami. Nie powiem, że przyszło nam to od tak. Bo choć z zewnątrz Zakazany Las wygląda przerażająco to wewnątrz jest sto razy gorzej. Złapałam się kurczowo ramienia Malfoya i ruszyliśmy w głąb lasu. Nawet najcichszy szelest przykuwał moją uwagę. Idąc tak zauważyłam, że zaczęło się ściemniać. Ogarnęła mnie lekka panika. Jednak, co dziwne, pełen ciepła wzrok Scorpiusa wystarczył, abym się uspokoiła. Odetchnęła cichutko.
- Jesteś lepszy niż melissa - szepnęłam. Nie miałam odwagi powiedzieć tego głośniej. Malfoy uśmiechnął się z błyskiem w oczach. No i po co ja to powiedziałam? Teraz będzie mi to wypominać. Wyswobodziłam się z jego objęć i dalej poszłam przed siebie. Słyszałam jak mnie woła, ale uparcie nie zwracałam na to uwagi.
A potem nagle wszystko ucichło. Z przerażeniem rozejrzałam się wokół, ale nagle mgła zasłoniła mi całą widoczność. Idąc na oślep i trafiając przy okazji na drzewa nieźle się poobijałam. Sama nie wiem jak długo tak szłam. Krzyczałam imię Scorpiusa cały czas już bardzo bliska płaczu. A jeśli na zawsze zostanę w tym przeklętym lesie? Ja to zawsze mam pecha!
Próbując głęboko oddychać przez przypadek potknęłam się o gałąź. Wylądowałam idealnie przed Złotym Kwiatem. Choć w istocie nie był złoty to jednak odnosiło się takie wrażenie. Przynajmniej wiedziałam skąd taka nazwa. Z roztargnieniem pomyślałam, że nawet jeśli zbiorę ten pyłek to i tak nie doniosę go Cassidy. Umrę w tym lesie z tym cholernym pyłkiem. Może przynajmniej oznaczą mnie Orderem Merlina pierwszej klasy tak jak mamę i tatę. Wzdychając pochyliłam kwiat tak, że owy pył, po który tak się poświęcałam wysypał się na liść. Schowałam go bezpiecznie w pudełku i podniosłam się. Malfoy też się poświęcił. Żeby chociaż był tutaj ze mną! Ale nie jest. Miejmy nadzieję, że wyjdzie z tego piekielnego lasu i przyprowadzi jakąś pomoc. Choć zanim mnie znajdą to pewnie miną wieki.
Westchnęłam czując złość na samą siebie. Przecież to była moja wina! Ale co ja poradzę, że nie lubię kiedy ktoś się ze mniej śmieje, ani kiedy wykorzystuje słowa przeciwko mnie. Cholerna duma, prychnęłam pod nosem.
Nagle poczułam ciepły podmuch na plecach. Niemożliwe żeby był to wiatr. Zaraz, zaraz. Rose, spokojnie. Bez paniki pewnie mi się wydawało. Powoli zaczęłam obracać się w drugą stronę. Za mną stało gigantyczne zwierzę. Miało wielkie, wyłupiaste oczy, grube cielsko, które ważyło pewnie ze dwie tony i ostre zęby. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a głos staną w gardle. A jeśli to coś zjadło Scorpiusa?!
- Rose, uciekaj! Szybko! - usłyszałam nagle głos ślizgona. Malfoy musiał stać po drugiej stronie. Rzucał kamykami w bestię. Rozwścieczone zwierzę ruszyło w jego kierunku.
- Scorpius! - wrzasnęłam przerażona.
- Uciekaj! Odciągnę jego uwagę! - zawołał. Choć nie wiem jak bardzo chciałabym uciekać, nie mogłam go tak zostawić ! To z mojej winy się tu znalazł. To ja go tutaj zaciągnęłam. W jednej chwili pomyślałam o różdżce. Zaczęłam grzebać w kieszeniach. No gdzie ta cholerna różdżka?! Nagle obok mnie pojawiła się bestia. Przełknęłam z trudem ślinę. Na szczęście w tej samej chwili znikąd zjawił się Malfoy, wrzeszcząc ile sił w płucach. Złapał mnie za rękę i zaczął biec jak oszalały przed siebie.
- Ich jest tam z czterech! - wrzasnął na swoje usprawiedliwienie. Zakręciło mi się w głowie. Mocniej ucisnęłam jego dłoń chcąc dodać otuchy i sobie i jemu.
Kiedy jeden z nich zagrodził nam drogę, machnęłam różdżką dzięki czemu gałąź z drzewa spadła idealnie na głowę kreatury. Bestia runęła ciężko na ziemię tak, że cała się zatrzęsła. Jednego mieliśmy z głowy, ale nie miałam pojęcia co z trzema pozostałymi. Scorpius zostawił różdżkę u Hagrida, a zresztą i tak by się nam za bardzo nie przydała, bo z tak ograniczonym widokiem niewiele mogliśmy zdziałać.
- Hej, Rose. Coś wymyślimy! Teraz musimy się, gdzieś schować i przeczekać tą mgłę. Głowa do góry. Wszystko będzie dobrze. Nie damy się tym bestiom tak łatwo. O nie! - zawołał. Kiwnęłam głową.
- W takim razie znajdźmy tę kryjówkę zanim te zwierzęta nas dopadną - szepnęłam.
- Wyjdziemy jeszcze stąd - dodał z mocą i pociągną mnie za rękę.
Dawno nic tu nie dodałam aż mi wstyd, że tak długo czekaliście. Ale prawda jest taka, że pomiędzy czytaniem książek i nauką nie mam czasu. Na nic, niestety. Gdybym tak miała zmieniacz czasu wszystko wyglądałoby inaczej.
Rozdział jest drugą częścią siedemnastego, więc będzie jeszcze jedna część dotycząca tej wyprawy. Podzieliłam je, gdyż doszłam do wniosku, że pewnie nikomu nie chce się czytać takich tasiemców. Oczywiście jestem z niego bardzo zadowolona W ogóle powiem wam, że jak na październik była dzisiaj u mnie piękna pogoda
Pozdrawiam.
No hej :D
OdpowiedzUsuńRozdział fajny jak zwykle ;) Scorpius jest śmieszny (nie wiem po czym to stwierdziłam) :D A Rosie jak to Rosie :D Mądrala :D
Tasiemce są fajne !! :D
Wiesz mi nikt w październiku nie ma czasu :) Ja nawet na czytanie książki nie mam czasu chyba, że jak jadę do szkoły to ma godzinę na przeczytanie czegokolwiek :)
Życzę weny i do następnego :D
Pozdrawiam,
Calypso
PS Znalazłam parę literówek i w jednym momencie brakuje wyrazu :) A i najważniejsze zmieniłaś osobę pewnej chwili-Rose odniosła dziwne wrażenie jakby toczyli właśnie zaciętą walkę na spojrzenia. A przecież opisujesz wszystko w I osobie :)
Tak, niestety zauważyłam to. Nauczyciele zasuwają z kartkówkami i sprawdzianami jak z procy. Wyścigi robią, czy co? :o I znowu dziękuję pięknie za wyłapanie błędów. Już poprawiam.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńRównież zauważyłam wiele błędów. Radzę ci przeczytać ten rozdział i je popoprawiać
A długie rozdziały są extra, więc śmiało możesz dodawać tasiemce ;).
A dziękuje, dziękuje ślicznie. :) Tak, tak te błędy kiedyś mnie zjedzą. Szczerze mówiąc nie czytałam tego rozdziału przed dodaniem, ale dopiero kilka dni później jak go w wolnej chwili ogarnęłam to się przeraziłam. Błędy, błędy wszędzie!
UsuńPozdrawiam.
A ja chętnie poczytam nawet giganty spod twojego pióra. Masz kobieto talent, ale nie masz czasu ze mną gadać! :c
OdpowiedzUsuńNie rozpiszę się ze względu na moją rękę, ale postaram się, żeby ten komentarz nie był krótki.
Wiesz... NIC NOWEGO, że rozdział mi się podobał i to bardzo, nim się obejrzałam już koniec i pomyślałam: "o nie". Wiem, że mam zaległości na blogach, ale twój blog czytam z przyjemnością. Nigdy nie pozwól sobie wmówić, że nie masz talentu, bo masz.
W każdym rozdziale mogę wyróżnić scenę, która była najlepsza tudzież najśmieszniejsza. Fajnie opisałaś to u Neville'a z tą roślinką. Aż się uśmiechnęłam do monitora. Ano i są w opałach. Może w końcu będzie pocałunek?
Masz mi tu tego bloga nie kończyć! Jest za dobry żebyś go zakończyła.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, pozdrawiam, życzę weny i co ja mogę jeszcze życzyć? Po prostu pisz i pisz ;D.
Poprawka: nie mam talentu, czasu też XD Ok, ok kaleko jedna :* A ty wiesz, że ja uwielbiam twoje komcie, również mam masę zaległości na blogach. Ahahaha, w takim razie muszę zacząć czytać te twoje komentarze na lekcjach polaka bo moja nauczycielka jest innego zdania XD Taak, roślinka mi się udała. Inspirowałam się pewną książką i dobrze wyszło :D Kurde, nie kończyć? Za wiele wymagasz :D Kiedyś go z pewnością skończę. Muszę, muszę. Zresztą i tak za niedługo rozdziały powinnam dodawać szybciej bo mam już napisane do końca wszystkie rozdziały na Ścieżkami Uczuć, więc wiesz :D
UsuńŚciskam mocno!
Świetny rozdział jak i blog. Taśmociągi są najlepsze! Nie bój się ich. Piszesz z takim charakterem, wdziękiem i łatwością, że nie musisz ich unikać ;)
OdpowiedzUsuńBłędów Ci niw wytyczę, bo zrobiły to już moje poprzedniczki, ale myślałaś kiedyś o becie? Taka mała podpowiedź :)
Czekam na nowy rozdział i rozwinięcie akcji "Wyprawa po antypryszczowy pyłek dla Frii"
Czarujący Szczur :)
Merlinie, za bardzo mnie rozpieszczacie :D Ale dzięki bardzo. Ahhaha, no taśmociągi XD Ja się boję bo jak ja sama widzę u kogoś takiego giganta to takie wiesz o mój Boże XD Myślałam, myślałam i myślę wciąż, ale jakoś tak... No nie wiem czy ktoś to w ogóle chciałby betować. :) A, piękna nazwa! Zmieniłabym na taką nazwę, ale za długie trochę jest XD
UsuńPozdrawiam :)