niedziela, 6 października 2013

Rozdział 16 - Prezenty kupić czas


Cassidy Anne Blackley

Drugą moją najlepszą przyjaciółka to oczywiście Cassidy. Jest typem kujona, który uwielbia zabierać na randki ze swoim chłopakiem tony podręczników. Z pozoru cicha i spokojna jednak w środku kryje się prawdziwa imprezowiczka. Uwielbia ubierać się w sukienki o ciepłych barwach, których ja w przeciwieństwie do niej nie znoszę. Jest wspaniałą przyjaciółką - potrafi płakać razem ze mną, gdy jestem smutna i śmiać się jak wariatka, gdy jestem wesoła. Zawsze staje w obronie osób, które kocha. Łagodzi konflikty, które często wybuchają między mną, a Frivette o przeróżne błahostki. Jest świetnym kompanem w bibliotece - zawsze znajdzie jakąś ciekawą książkę, która mi się spodoba. Mimo iż nie przywiązuje wielkiej wagi do wyglądu to jednak zawsze wygląda zjawiskowo. Jest posiadaczką zielonych oczu i brązowych falowanych włosów. Ma dwóch starszych - już dorosłych - braci - Kevina i Xaviera, których kocha mimo ich głupoty. 
Imię Cassidy dostała po swojej matce chrzestnej. Natomiast drugie odziedziczyła po ulubionej aktorce swojej mamy, Kathy Blackley. 

Fragment z eseju Roseanne Stelli Weasley.


           Małymi kroczkami zaczęły zbliżać się święta. Czas biegł tak szybko, że razem z Cassidy i Frivette postanowiłyśmy iść na zakupy. Wypad do Hogsmead miał odbyć się w sobotę. Przygotowałyśmy więc sakiewki monet i cierpliwie czekałyśmy na weekend.
Na moje nieszczęście ja miałam najwięcej prezentów do kupienia. Oprócz przyjaciół musiałam kupić coś wesołej zgrai Potterów i Weasleyów. Każde święta spędzaliśmy w uroczym gronie dzięki babci Molly. Co roku w innym domu żeby było sprawiedliwie, wiadomo. Niestety w tym roku wypadło na naszą Różyczkę (cholerny dom!). Było to równoznaczne z tym, że każdego z gości wypadałoby czymś obdarować. Gadałam oczywiście z Hugonem, ale ten machnął na to ręką (szkoda mu było kasy), więc cała odpowiedzialność spadła oczywiście na mnie.  A jakże by inaczej?
W sobotę pogoda była okropna. Śnieg padał i padał. Po drodze do wioski wpadłam w trzy zaspy. Z jednej nie mogłam wyjść o własnych siłach, więc musiały pomagać mi dziewczyny. Mam nadzieję, że nikt tego nie widział... Dziewczyny chciały zrobić odwrót, ale ja super Rose nie pozwoliłam im się poddać, w końcu jesteśmy gryfonkami. Spojrzały na mnie z żalem, ale się ruszyły i szybko doszłyśmy do Hogsmead. Oczywiście pierwszą rzeczą jaką zrobiłyśmy to odwiedzenie Trzech Mioteł, ale w środku nie było już miejsca nawet na to, żeby się przez chwilę rozgrzać. Ciocia Hanna i wujek Neville mieli pełne ręce roboty, wszyscy chcieli wypić i zjeść coś ciepłego, aby się rozgrzać. Pokręciłam zrezygnowana głową, a potem zrobiłam z dziewczynami odwrót. Zmarznięte i całe mokre weszłyśmy do sklepu Garry'ego. Uśmiechnął się szeroko na nasz widok i przyniósł nam po chwili na zielonej tacce trzy parujące herbaty.
- No to jak Rose, gdzie twój chłopak? Scorpius... Tak miał na imię? - zapytał Garry z wesołym uśmieszkiem. Cass i Frii zatrzęsły się ze śmiechu. Posłałam im wszystkim znużone spojrzenie, ponieważ nie miałam siły krzyczeć.
Miałam naprawdę zły humor.  Garry najwyraźniej to spostrzegł bo potargał mi włosy, które były już i tak w fatalnym stanie i podał nam swoje czekoladowe wypieki. Posiedziałyśmy u niego jeszcze trochę, aby się zagrzać, a potem ruszyłyśmy dalej chcąc wykonać wreszcie naszą misję kupienia prezentów.
Razem Cassidy i Frivette obeszłyśmy chyba wszystkie sklepy w Hogsmead. Dla Roxi znalazłam fajną różową torebkę. Powinna być zachwycona. Dla Freda najnowszy kryminał Tajemnica Różdżki Morgarena autorstwa Angelicy Colins. Jamesowi kupiłam sprzęt do miotły. Chciałam podarować też coś jego narzeczonej, ale jej jeszcze nie znałam, więc sobie odpuściłam. Dla wujka Harry'ego książkę o wypiekach. Cały czas mi powtarza, że pieczenie ciasta po ciężkim dniu w pracy wspaniale koi zszargane nerwy. Ciekawe. Ciotce Ginny kupiłam perfumy o zapachu lawendy - jej ulubione. Mamie wzięłam książkę, na którą wyczekiwała już od dłuższego czasu - Marmurowe Łzy. Dla taty znalazłam kalendarz z Hipogryfami i nowy notes z kilkoma fajnymi bajerami. Hugonowi postanowiłam kupić zegarek, bo swój oczywiście gdzieś zapodział. Eddiemu kokardkę z imieniem jego ukochanej ropuchy. Dla Albusa wzięłam pudło Czekoladowych Żab (może się nimi zapcha i będzie spokój) oraz zestaw Czyściocha (uwielbia sprzątać, więc zapewne się ucieszy). Lily Lunie postanowiłam podarować budzik w kształcie żaby. Dla Teda kupiłam fajny breloczek, który przyczepia się do różdżki z kolorowym napisem Detektyw Ted Lupin. Tak, Teddie jest detektywem , a jego agencja od kilku miesięcy prosperuje już na ulicy Pokątnej 14. Ciotka Fleur bardzo jest z niego dumna (może bardziej niż sama Victoire). Ale nie dziwię się cioci, w końcu to pierwszy detektyw w rodzinie! I szykuje się nawet drugi. Fred umówił się już z Lupinem, że po zakończeniu Hogwartu podejmie u niego praktykę. 
Kiedy wreszcie skończyłyśmy zakupy, wyglądałam jak tysiąc nieszczęść. Dziewczyny też były zmęczone jednak widok chłopaków od razu je pobudził. Cassidy pobiegła z Lysandrem na herbatkę u Pani Puddifoot, a Frivette niemalże w podskokach popędziła z Hugonem do Miodowego Królestwa. Malcolm i Albus też gdzieś się zmyli i wyszło na to, że zostałam sam na sam z Malfoyem. 
- Zapraszam cię Rose do Trzech Mioteł - powiedział szarmancko Scorpius gestem wskazując gospodę. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam i taszcząc zakupy ruszyłam przed siebie. I tu znowu Malfoy okazał się dżentelmenem. Szkoda, że nie prawdziwym. Głupek wyrwał mi z rąk starannie zapakowane prezenty chcąc pomóc oczywiście, jednak źle chwycił i wszystko wysypało się na śnieg. Spojrzałam na niego z mordem w oczach. Malfoy w kilka sekund zebrał wszystkie pakunki i spuścił przepraszająco wzrok.
- Rose ja... - zaczął, ale machnęłam na to ręką i nie czekając na niego ruszyłam do pubu. Ruch w Trzech Miotłach na szczęście się zmniejszył. Razem ze Scorpiusem zajęliśmy miejsce przy stoliku mieszczącym się prawie na samym końcu sali. Szczęśliwa, że mogę wreszcie usiąść i troszkę odpocząć, rozsiadłam się wygodnie na krześle i zamówiłam Piwo Kremowe. Rozmowę głównie prowadził Malfoy. Ja słuchałam go pijąc jedne piwo za drugim.
W pewnym momencie ślizgon spojrzał na mnie i zmarszczył nagle brwi.
- Rose, czy ty chcesz się upić Piwem Kremowym? - zapytał z głupią miną. Wzruszyłam ramionami i już miałam coś odpowiedzieć, kiedy dostałam czkawki. Zrobiło mi się naprawdę niedobrze. Wszystko zaczęło wirować... Na Godryka, co się dzieje...?
- Rose lepiej już wracajmy - powiedział Scorpius. Zgodziłam się z nim, bardzo chciało mi się spać. Wstałam szybko, zbyt szybko, bo zakręciło mi się w głowie. Gdyby nie refleks Malfoya leżałabym na ziemi z rozbitą głową. W tej samej chwili do środka wszedł Hugo i Frvette, śmiejąc się głośno. 
- Co się stało? - zapytał mój braciszek patrząc na nas z głupią miną (albo przynajmniej tak mi się wydawało).
- Jak to co? Siostra ci odleciała!

* * *

Kiedy się obudziłam głowa pękała mi z bólu. Frivette siedziała obok mnie z głupim uśmiechem na twarzy. Nie podobało mi się, że jest taka wyszczerzona. Chciałam jej to powiedzieć, ale coś chyba poszło nie tak, bo opadłam na poduszki. Frii pokręciła głową ze śmiechem i podała mi szklankę z jakimś żółtym płynem. Wypiłam go duszkiem i od razu poczułam się lepiej (choć nadal huczało mi trochę w głowie).
- Wiesz co, Rose? Z tobą to jak z dzieckiem, naprawdę. Dzisiaj właśnie pobiłaś rekord w piciu Piwa Kremowego. Dziesięć! Normalny człowiek z pewnością teraz latałby co chwilę do toalety, ale nie, ty jesteś wyjątkowa. Upiłaś się PIWEM, które jest bezalkoholowe! - wyrzuciła.
- Nigdy nie byłaś młoda, mamo? - zapytałam ze skruszoną miną. Frii zmarszczyła śmiesznie swój mały nosek i rzuciła we mnie poduszką. Zaśmiałam się. Nie chcąc pozostać jej dłużną już po chwili zaczęłam okładać pannę Lacrett poduszkami. Skacząc po całym dormitorium i rechocząc jak wariatki, zapomniałyśmy o Cassidy. Nie spodziewając się niczego, weszła do środka i oberwała dwoma poduszkami na raz. Ja i Frii w tej samej chwili wybuchłyśmy śmiechem.
Blackley zakasała bojowo rękawy.
- A więc wojna?
- Wojna! - odparłyśmy chórem i rzuciłyśmy się na siebie wrzeszcząc i piszcząc, jak nienormalne.
Fred, który właśnie siedział w Salonie i  czytał (oczywiście) książkę o mało nie spadł z kanapy słysząc najpierw potężny huk, a potem głośne śmiechy i piski dobiegające z dormitorium jego kuzynki Rose. Pokręcił zrezygnowany głową i mrucząc pod nosem coś o braku spokoju, opuścił Pokój Wspólny Gryffindoru.



Rozdział dopiero teraz, gdyż wcześniej nie miałam czasu go wstawić. Ale mam dzisiaj urodziny, więc może mi wybaczycie. :)
W razie błędów, krzyczeć.

8 komentarzy:

  1. Pierwsza xd. A więc hej :D.
    Czemu te rozdziały są takie krótkie? :o
    Za szybko się czyta, ale w sumie to dobrze, bo powinnam się uczyć xd. No a przechodząc do rozdziału, świątecznie xd. A Malfoyowi to nic nie kupi? A uratował jej życie ^^. No w sumie widok upitej Rose i to jeszcze piwem bezalkoholowym, chyba wynagrodził mu tę stratę. Wojna na poduszki też spoko xd.
    Rozdział mi się podobał, ale to rzecz oczywista.
    Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
    Pozdrawiam, weny i ściskam ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no hej XD Nie wiem dlaczego, takie wychodzą :c Heheheh, tylko Rose umie się upić piwem bezalkoholowym. Taki był cel żeby to wszystko wyjaśniło :). Cieszę się, że ci się podobało.
      Ściskam.

      Usuń
  2. Wszystkiego naj naj, żeby nie było, że nie składam życzeń.
    Rozdział fajny. :D
    Taka tam Rose, która upiła się bezalkoholowym piwem. :3
    Życzę dużo weny, czekam na ciąg dalszy ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuje, heuheu. A no taka tam, Rosie jest szalona a to oznacza, że do wszystkiego jest zdolna :d
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Fajny rozdział ;) Nie ma to jak upić się kremowym piwem xd
    wszystkiego najlepszego!! (wiem, że spóźniłam się z życzeniami, przepraszam)
    Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! Rose rządzi :D A dziękuje. To nic, że się spóźniłaś. Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Najlepszy rozdziaał. Rose upita piwem bezalkoholowym - mistrzostwo! I to pomaganie Scorpiusa zmęczonej pannie Weasley, me gusta. No i wojna na poduszki to to co tygryski lubią najbardziej :3
    Ja również spóźniłam się z życzeniami, ale lepiej późno niż wcale w takim razie: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepszy? O jak fajnie ^^. No ba, w końcu to Rose! A ona w ogóle jest mistrzowska. Tygryski są fajne i lubią wojne, a szczególnie Piwo Kremowe ;3 To nic, to nic. Dziękuję, że w ogóle złożyłaś mi życzenia.
      Pozdrawiam!

      Usuń

Proszę, abyście informacje o nowych notkach zostawiali w zakładce "Sowiarnia".

Harry Potter Magical Wand

Prorok Codzienny