Fred Cameron Weasley
Czcigodny Fred z pewnością jest nie tylko cudownym kuzynem, ale również i przyjacielem. Freddie jest typowym molem książkowym, który uwielbia kryminały. Często, kiedy je czyta wpada w prawdziwą kryminałową fazę. Jedną z jego ulubionych książek jest Detektyw Rixon, autorstwa Electry Cook.
Fredddie gra w drużynie quidditcha na pozycji ścigającego. Jak na Weasleyów przystało urodę ma w genach. Ciocia Angelina pokazywała mi kiedyś zdjęcie z młodości wujka Freda i Geroge'a. Porównując ich z kuzynem, śmiem twierdzić, że są bardzo podobni. Żeby nie powiedzieć identyczni. Pierwsze imię dostał po świętym pamięci wujku Fredzie, który zginął w II Bitwie o Hogwart. Drugie natomiast, zaproponował mój tatuś, Ronald. Wpadło mu do głowy przypadkowo, a wszyscy uznali, że będzie pasować i tak zostało.
Posiada rude włosy i długą grzywkę, która wchodzi mu w oczy. Za żadne skarby nie chce jej ściąć. Babcia Molly próbowała wszystkiego. Wreszcie się poddała i oznajmiła, że Billa wreszcie udało jej się przekonać, ale z Freda to twardszy orzech do zgryzienia. Jak się uprze, to nie ma mocnych!
Fragment z eseju Roseanne Stelli Weasley.
Fredddie gra w drużynie quidditcha na pozycji ścigającego. Jak na Weasleyów przystało urodę ma w genach. Ciocia Angelina pokazywała mi kiedyś zdjęcie z młodości wujka Freda i Geroge'a. Porównując ich z kuzynem, śmiem twierdzić, że są bardzo podobni. Żeby nie powiedzieć identyczni. Pierwsze imię dostał po świętym pamięci wujku Fredzie, który zginął w II Bitwie o Hogwart. Drugie natomiast, zaproponował mój tatuś, Ronald. Wpadło mu do głowy przypadkowo, a wszyscy uznali, że będzie pasować i tak zostało.
Posiada rude włosy i długą grzywkę, która wchodzi mu w oczy. Za żadne skarby nie chce jej ściąć. Babcia Molly próbowała wszystkiego. Wreszcie się poddała i oznajmiła, że Billa wreszcie udało jej się przekonać, ale z Freda to twardszy orzech do zgryzienia. Jak się uprze, to nie ma mocnych!
Fragment z eseju Roseanne Stelli Weasley.
Z
trudem przeżuwałam owsiankę, którą wpychał we mnie Jeramie. Zaraz miał
odbyć się mecz quidditcha, a ja trzęsłam się jak galareta. Jerr nakładał
na łyżkę jedzenie i skrzecząc piskliwym głosem Leci czarownica, leci... wpakowywał mi ją do buzi.
- Musisz jeść, Rosie! Inaczej wiatr zdmuchnie cię z miotły i kto złapie znicza? - zapytał z głupim uśmiechem dziesięć minut wcześniej. Będąc tak dokarmiana przez kapitana swojej drużyny czułam się co najmniej... Dziwnie.
- Musisz jeść, Rosie! Inaczej wiatr zdmuchnie cię z miotły i kto złapie znicza? - zapytał z głupim uśmiechem dziesięć minut wcześniej. Będąc tak dokarmiana przez kapitana swojej drużyny czułam się co najmniej... Dziwnie.
- Dosyć - mruknęłam wreszcie. Nie był w pełni zadowolony. W końcu nie zjadłam dużo. Jednak najwidoczniej na tym skorzystał, bo sam zjadł to, czego nie udało mu się we mnie wcisnąć. A na dodatek tak przy tym mlaskał, że wzdrygnęłam się mimo woli. Cassidy obrzuciła go groźnym spojrzeniem.
- Będzie dobrze Rose. Zobaczysz! - powiedziała zachęcająco zwracając się do mnie. Frivette natychmiast pokiwała głową.
- O tak, Rosie. Dasz radę! Najwyżej skręcisz kark... - mruknęła, na co spojrzałam na nią wilczym wzrokiem.
- Albo połamiesz nogę... - dodał Fred.
- Złamiesz rękę... - szepnął złowieszczo Eddie. Popatrzyłam się na nich przerażona. Cass, moja kochana przyjaciółka, zgromiła ich za to wzrokiem.
- Nie przejmuj się, Rose! Oni tylko żartują. Jeramie weź Rose pod opiekę i zaprowadź ją do szatni - syknęła wściekła. Jeramie kiwnął głową. Wychodząc z sali widziałam jeszcze wyszczerzoną gębę Albusa i Hugona.
- Powodzenia! - krzyknęli chórem. Uśmiechnęłam się niepewnie i spojrzałam na Scorpiusa. Grzebał widelcem w talerzu. Nie zaszczycił mnie nawet krótkim spojrzeniem.
- E tam, nie przejmuj się Malfoyem. On też gra na pozycji szukającego. Teraz ma dylemat czy grać zgodnie z zasadami. W końcu cię lubi - powiedział zadowolony i pociągnął mnie do wyjścia. Zaraz za nami podreptała reszta naszej drużyny. Rzeczywiście dopiero teraz sobie uzmysłowiłam, że Scorpius też jest szukającym. Zapiekło mnie w gardle. Będzie ciekawie.
Złapałam swoją nowiutką miotłę w ręce Morderczego Ścigacza i starałam się uspokoić bicie serca. Nazwa była rzeczywiście dziwna, ale świetnie się na niej latało.
Przebrana w strój quidditcha czekałam na resztę. Wreszcie wyszedł Jeramie i spojrzał na nas z uśmiechem.
Złapałam swoją nowiutką miotłę w ręce Morderczego Ścigacza i starałam się uspokoić bicie serca. Nazwa była rzeczywiście dziwna, ale świetnie się na niej latało.
Przebrana w strój quidditcha czekałam na resztę. Wreszcie wyszedł Jeramie i spojrzał na nas z uśmiechem.
- Nie będę wam prawił kazań. Po prostu róbcie wszystko tak jak na treningu, a będzie dobrze - powiedział wyszczerzony Jerr i ruszył w stronę boiska, a my za nim.
- A o to i oni! Wspaniała drużyna Gryffindoru; Wood, Claythorne, Stalls, Wood, Weasley i... Tak! Moja przyjaciółka, Rose! - zagrzmiał Eddie z szerokim uśmiechem. Zaskoczona, ale i wkurzona do najwyższych granic możliwości, zacisnęłam ręce w pięści. Już ja mu pokażę! - A po drugiej stronie Slytherin w składzie; Potter, Weasley, Zabini, Powell, Parkinson, Perkins i Malfoy!
Albus i Jeramie uścisnęli sobie ręce. W tym samym momencie spojrzałam na Scorpiusa. Uśmiechnął się pokrzepiająco tak, że mimo tego całego zamieszania zrobiło mi się ciepło na sercu. Skinęłam nieznacznie głową i poderwałam się w górę. Wtedy uświadomiłam sobie, że Juliette również gra. Wpatrywałam się w nią oniemiała. Co ona robiła w ich drużynie?
W tej samej chwili wycelowała we mnie tłuczkiem. Świsnął mi koło ucha, ale na szczęście we mnie nie trafił. Hugon coś do niej krzyczał, ale ta albo nie słyszała, albo nie chciała słyszeć. Zaczęłam krążyć po boisku unikając tłuczków wycelowanych we mnie przez Parkinson. I weź tu złap znicza!
W tej samej chwili wycelowała we mnie tłuczkiem. Świsnął mi koło ucha, ale na szczęście we mnie nie trafił. Hugon coś do niej krzyczał, ale ta albo nie słyszała, albo nie chciała słyszeć. Zaczęłam krążyć po boisku unikając tłuczków wycelowanych we mnie przez Parkinson. I weź tu złap znicza!
- Taak jest! 40:30 dla Gryffindoru! Anne Stalls leci w kierunku bramki, już prawie i... O nieee, Hugon Weasley obronił... Kafel przejął Potter. Na ogonie już siedzi mu Besson i Claythorne... Do boju, chłopaki! Ponownie: o nie! Parkinson, która najwyraźniej uwzięła się na Weasley, posyła w nią kolejną falę tłuczków! Gdzie jest sędzia, ja się pytam?! - ryczał z przejęciem Parker nie zwracając uwagi na dyrektorkę, która krzyczała coś do niego wzburzona.
Juliette najwyraźniej chciała mi dopiec. Zacisnęłam pięści ze złości i zanurkowałam. Jak się okazuje w tym samym momencie co Malfoy. Byłam jednak o kilka cali przed nim, więc miałam spore szanse na złapanie znicza. Wyciągnęłam rękę i... Tak! Złota kuleczka zatrzepotała mi w ręku. Odwróciłam się i natychmiast poczułam rozdzielający ból twarzy. Próbowałam zatrzymać równowagę, ale zachwiałam się, a potem... A potem sama już nie wiem.
* * *
Obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym. Głowa wprost pękała mi z bólu. Z trudem podniosłam się i jęknęłam w tym samym momencie. Obok mojego łóżka siedział Hugo i Albus. Podskoczyli, gdy tylko ujrzeli, że się ocknęłam.
- O Merlinie! - jęknęłam. Mój brat spojrzał na mnie rozbawiony.
- Jak to dobrze, że się obudziłaś, Rose! Byli tu i ciebie wszyscy chyba! Patrz ile słodyczy ci poprzynosili! Ale pielęgniarka ich wygoniła więc poszli - powiedział siedząc na krześle tuż obok mnie. Rozejrzałam się wokół.
- Co się stało? - zapytałam biorąc czekoladową żabę do ręki. Byłam głodna. Potwornie głodna i spragniona czekolady po tym traumatycznym przeżuciu (jakiekolwiek ono było).
Albus westchnął cicho.
Albus westchnął cicho.
- Ja... Andrew nie mógł dzisiaj grać, więc wystawiłem Parkinson... Gra lepiej niż się spodziewałem, zresztą prosiła o szansę tylko na jeden mecz... Nie wiem co jej odbiło, że tak się ciebie uczepiła, naprawdę. Jak złapałaś znicza, niestety (tu spojrzał na mnie z żalem, na co ja elegancko pokazałam mu język), odwróciłaś się, a ona odbiła w ciebie tłuczek. Cela to ona, to trzeba przyznać. Dostałaś prosto w twarz, a potem zachwiałaś się i spadłaś z miotły. Na szczęście Scorpius wystrzelił i złapał cię w locie. Masz szczęście, Rose - powiedział, a ją kiwnęłam sztywno głową.
- Był tu chociaż? - zapytałam obojętnie. A przynajmniej taką miałam nadzieję. Hugo potrząsnął w odpowiedzi głową.
- Przyniósł cię tu, a potem gdzieś zniknął. A co? Mam go zawołać - zapytał. Na szczęście nie musiałam mu na to odpowiadać, bo do środka wkroczyła pani Dwyer i wygoniła chłopaków. Następnie podała mi Szkieke-Wzro, które wypiłam z obrzydzeniem. Zrobiło mi się żal, że Scorpius do mnie nie przyszedł. Tak troszkę tylko... Zresztą czego ja się spodziewałam? Nasza przyjaźń trwała zaledwie od kilku tygodni, a to nie oznaczało wcale, że będziemy się odwiedzać i rozmawiać za każdym razem, kiedy zobaczymy się na korytarzu.
Potrząsnęłam gwałtownie głową i spojrzałam w stronę okna. Księżyc rzucał delikatne, blade światło. Przyglądałam mu się jak zaczarowana, kiedy ktoś go zasłonił. Wytrzeszczyłam zdumiona oczy: na miotle siedział Scorpius Malfoy gestem nakazując mi otworzyć okno. Przetarłam oczy ze zdumienia, ale to działo się naprawdę. Zszokowana wzięłam do ręki swoją różdżkę i machnęłam nią krótko. Okno otworzyło się z cichym skrzypnięciem. Wytężyłam słuch, czy aby pani Dwyer się nie obudziła, ale nic nie było słychać. Skinęłam głową na Malfoya, który szybko wleciał do środka. Następnie oparł miotłę o moje łóżko i rzucił zaklęcie Muffliato.
Potrząsnęłam gwałtownie głową i spojrzałam w stronę okna. Księżyc rzucał delikatne, blade światło. Przyglądałam mu się jak zaczarowana, kiedy ktoś go zasłonił. Wytrzeszczyłam zdumiona oczy: na miotle siedział Scorpius Malfoy gestem nakazując mi otworzyć okno. Przetarłam oczy ze zdumienia, ale to działo się naprawdę. Zszokowana wzięłam do ręki swoją różdżkę i machnęłam nią krótko. Okno otworzyło się z cichym skrzypnięciem. Wytężyłam słuch, czy aby pani Dwyer się nie obudziła, ale nic nie było słychać. Skinęłam głową na Malfoya, który szybko wleciał do środka. Następnie oparł miotłę o moje łóżko i rzucił zaklęcie Muffliato.
- Cześć, Rosie! - krzyknął z głupim uśmiechem kilka sekund później. Zmierzyłam go długim, lodowatym spojrzeniem. - Auć, zabolało! - szepnął łapiąc się teatralnie za serce. Zaśmiałam się. Nie potrafiłam się na niego gniewać.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, kiedy udało mi się wreszcie opanować. Malfoy zrobił minę zranionego osła.
- Jak to co? Uratowałem cię! Przyszedłem po nagrodę - mruknął z uroczym uśmiechem. Pokręciłam głową.
- Niby jaką?
- To już zależy od ciebie - puścił mi perskie oko. Popukałam się palcem w czoło.
- Idę spać, a ty wracaj do swojego dormitorium - powiedziałam ziewając. Scorpius westchnął i dał mi buziaka w policzek.
- A to za co? - zapytałam zmęczona. Nie odpowiedział tylko uśmiechnął się, złapał za miotłę i otworzył okno.
- Dziękuję, Scorpius.
- Nie ma za co, Rose... - usłyszałam zanim na dobre zasnęłam.
Spędziłam w Skrzydle Szpitalnym jeszcze dwa długie dni. Ciągle ktoś mnie odwiedzał, ale największy szok przeżyłam, kiedy ze spuszczoną głową przyszła do mnie Juliette.Właściwie to wyglądała inaczej niż zazwyczaj. Czarne włosy rozpuściła tak, że spływały jej delikatnie na ramiona. Zielone oczy wbiła w podłogę a na twarzy gościła niepewność.
Zapytała się mnie, czy może ze mną chwilkę porozmawiać. Byłam na nią zła, bo w końcu to przez nią trafiłam pod opiekę pani Dwyer, która wieczorami wyje tak głośno, że nie da się wytrzymać. Kiwnęłam jednak głową i usadowiłam się wygodnie na łóżku. Parkinson zajęła miejsce obok na krześle.
- Przepraszam - mruknęła cicho, jej mina wskazywała, że wiele ją to kosztowało. Tak mnie tym zaskoczyła, że walnęłam się głową w poręcz łóżka. Poprosiłam ją żeby powtórzyła. No i powtórzyła. Zaczęłam masować obolałe miejsce. Byłam pewna, że to jakiś żart. No bo proszę was, Juliette Parkinson, ta Juliette Parkinson, przepraszająca mnie? To jakiś ponury żart. Wzięłam do ręki dwie paczki słodyczy i podałam jedną Juliette.
- Rose ja wiem, że to na meczu... Było głupie... Totalnie głupie, ale byłam wściekła! Jesteś ładna, mądra, sławna, przyjaźnisz się ze Scorpiusem. Jego kuzyn, Narathiel ma na ciebie oko... Wszyscy cię uwielbiają, Rose. A ja? Nędzna, nudna Juliette, córka Pansy Parkinson! Bez ojca, bo moja matka przespała się z jakimś facetem, a potem kretyn zostawił ją! Jestem tylko Julie Mops! Wredna ślizgonka! Wszyscy myślą, że mam w nosie, czy ktoś mnie obgaduje. A tak nie jest! Wbrew pozorom ja też mam uczucia... Mam już tego dość. Wiesz dlaczego uganiam się za Malfoyem od pierwszej klasy? Bo moja matka chcę, abym go poślubiła. Chce zemsty za to, że jego ojciec wybrał Astorię Grengrass, a nie ją! A ja, co? Robię to co mi każe! Bo w sumie wszystko mi jedno! - mówiła wyrzucając z siebie słowa jak z karabinu. W dalszym ciągu wpatrywałam się w nią zaskoczona, z przejęciem gryząc czekoladę.
Nagle Julie złapała się za buzię i spojrzała na mnie przerażona.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, kiedy udało mi się wreszcie opanować. Malfoy zrobił minę zranionego osła.
- Jak to co? Uratowałem cię! Przyszedłem po nagrodę - mruknął z uroczym uśmiechem. Pokręciłam głową.
- Niby jaką?
- To już zależy od ciebie - puścił mi perskie oko. Popukałam się palcem w czoło.
- Idę spać, a ty wracaj do swojego dormitorium - powiedziałam ziewając. Scorpius westchnął i dał mi buziaka w policzek.
- A to za co? - zapytałam zmęczona. Nie odpowiedział tylko uśmiechnął się, złapał za miotłę i otworzył okno.
- Dziękuję, Scorpius.
- Nie ma za co, Rose... - usłyszałam zanim na dobre zasnęłam.
* * *
Zapytała się mnie, czy może ze mną chwilkę porozmawiać. Byłam na nią zła, bo w końcu to przez nią trafiłam pod opiekę pani Dwyer, która wieczorami wyje tak głośno, że nie da się wytrzymać. Kiwnęłam jednak głową i usadowiłam się wygodnie na łóżku. Parkinson zajęła miejsce obok na krześle.
- Przepraszam - mruknęła cicho, jej mina wskazywała, że wiele ją to kosztowało. Tak mnie tym zaskoczyła, że walnęłam się głową w poręcz łóżka. Poprosiłam ją żeby powtórzyła. No i powtórzyła. Zaczęłam masować obolałe miejsce. Byłam pewna, że to jakiś żart. No bo proszę was, Juliette Parkinson, ta Juliette Parkinson, przepraszająca mnie? To jakiś ponury żart. Wzięłam do ręki dwie paczki słodyczy i podałam jedną Juliette.
- Rose ja wiem, że to na meczu... Było głupie... Totalnie głupie, ale byłam wściekła! Jesteś ładna, mądra, sławna, przyjaźnisz się ze Scorpiusem. Jego kuzyn, Narathiel ma na ciebie oko... Wszyscy cię uwielbiają, Rose. A ja? Nędzna, nudna Juliette, córka Pansy Parkinson! Bez ojca, bo moja matka przespała się z jakimś facetem, a potem kretyn zostawił ją! Jestem tylko Julie Mops! Wredna ślizgonka! Wszyscy myślą, że mam w nosie, czy ktoś mnie obgaduje. A tak nie jest! Wbrew pozorom ja też mam uczucia... Mam już tego dość. Wiesz dlaczego uganiam się za Malfoyem od pierwszej klasy? Bo moja matka chcę, abym go poślubiła. Chce zemsty za to, że jego ojciec wybrał Astorię Grengrass, a nie ją! A ja, co? Robię to co mi każe! Bo w sumie wszystko mi jedno! - mówiła wyrzucając z siebie słowa jak z karabinu. W dalszym ciągu wpatrywałam się w nią zaskoczona, z przejęciem gryząc czekoladę.
Nagle Julie złapała się za buzię i spojrzała na mnie przerażona.
- Spokojnie, nikomu nic nie powiem - mruknęłam uspokajającym tonem. Juliette uśmiechnęła się. Wyglądała tak o wiele lepiej niż z tym wiecznym grymasem niezadowolenia na twarzy.
- Dzięki - mruknęła i wyszła. Westchnęłam. Ostatnimi czasy naprawdę sporo się działo. Zaczęłam nabierać pewności, że ten ostatni rok będzie inny niż pozostałe. Jakby na potwierdzenie moich słów zagrzmiało. Spojrzałam w okno odgarniając jednocześnie rudy kosmyk, który wchodził mi w oczy.
- Kto wie z czym będziemy musieli się zmierzyć? - zapytałam patrząc przed siebie. A potem pokręciłam głową i wzięłam kęs czekolady.
Jeju, jak ten czas szybko leci. Wakacje się skończyły, zaczęła się szkoła, a ja... Ja kompletnie wysiadam. Na początku roku jest zawsze najwięcej roboty! Pierwsze sprawdziany i kartkówki zapowiedziane. Wczoraj jak wiadomo był piątek trzynastego. Jako iż ja mam numer trzynasty w dzienniku bałam się, że będą mnie pytać i maglować w szkole, ale nie było tak źle. Miałam ogólnie dobry humor i co najważniejsze - wenę! Także następny rozdział w sobotę lub niedzielę.
Zaskoczyłaś mnie w związku z Parkinson...
OdpowiedzUsuńTo chyba dobrze, prawda? :o
UsuńJasne ;D
UsuńFajny rozdział! Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńRozdział już jest napisany muszę go tylko sprawdzić i wyłapać błędy, które rzucają się w oczy, a potem go opublikuję. :)
UsuńOto ja! Ta spóźniona xd. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńJak ja lubię to opowiadanie! No masakra, sama się sobie dziwię. Miałam do nadrobienia 3 rozdziały. Chciałam nadrobić tylko jeden, ale to za bardzo wciąga. Uwielbiam to opowiadanie, więc pisz ile wlezie xd.
Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz, bo dawno ze sobą nie gadałyśmy :c.
No a co do rozdziałów. Cassidy i Lyrss, hehe się dobrali. A wgl ta akcja z Lorcanem best. I to zazdrosne spojrzenie Scorpiusa. Btw. O co chodzi z tym drugim Malfoyem? Pisz, pisz, bo nie mogę się doczekać. Sceny Rose&Scorpis są świetne. Ciekawe, kiedy będzie pocałunek. No oczywiście, że rok w Hogwarcie będzie inny niż zwykle, każdy jest inny xd. Ano i to zachowanie Juliett najpierw rąbnęła ją w twarz i wykazał się bohaterstwem Malfoy, a później tak po prostu przeprosiła. Ale z drugiej strony dobrze, że to zrobiła. Cóż za popularność Rose. A i te kąśliwe uwagi. Nie zapominając jeszcze o akcji z Fredem. W wielkim skrócie świetne, ale to przecież wiesz.
Pozdrawiam i życzę weny, dużo weny. Ściskam gorąco *-* .
Ja nie mogę toż to Kłoda moja ukochana! Nie ma za co. XD Strasznie mi miło, że tak wciąga :D Chociaż sama nie wiem co. Jest takie zwykłe. Oczywiście, że pamiętam. Jak mogłabym zapomnieć. W najbliższych dniach spodziewaj się, ze do ciebie napiszę! Tak, to jest groźba :) A z drugim Malfoyem to sama jeszcze nie wiem. Tak kminiłam i pomysł miałam, ale teraz teraz to już nie wiem. No cóż, zobaczę jeszcze. A ty już z pocałunkiem wyjeżdżasz XD Zanim to to jeszcze trochę sobie poczekasz. Ale szczerze mówiąc ja już się nie mogę doczekać tego momentu. Taak, chciałam tutaj pokazać, że jednak Julie różni się od starej panny Parkinson. Nawet ją polubiłam i chyba mam nawet co do niej niecny plan XD
UsuńCałuję i ściskam. ♥
Skończyłam :D
OdpowiedzUsuńA teraz kilka spraw :
1.Piszesz fajnie ;)
2.Jeżeli masz problemy z ortografią lub piszesz szybko i popełniasz błędy to poszukaj sobie bety. Ona ci poprawi rozdział, postawi przecinki w odpowiednich miejscach i da wskazówki jak pisać, czego nie pisać i takie tam :)
3.Podobają mi się strony z eseju Rose na początku każdego rozdziału :) Oryginalny i fajny pomysł :)
4.Bodajże w pierwszym rozdziale napisałaś, że Rose ma piętnaście lat, a powinna mieć szesnaście lub siedemnaście, jeżeli miała urodziny między styczniem, a wrześniem :)
5.Dlaczego, w którymś tam rozdziale, chyba Evan nazwał Rona i Hermionę wujostwem ?
6.Mamy teraz 15 rozdział, a z tego co zauważyłam w "Bibliotece" zostało jeszcze 6 (planujesz tylko 21 rozdziałów O.O ), a były tylko dwie wzmianki o zemście Rudolfa (chyba, że Malfoy numer dwa ma coś z tym wspólnego ) ;)
7.W niektórych momentach można się pogubić co się dzieje, gdzie Rose jest, co robi. Popracuj nad tym ;)
Przepraszam, że cię tak opieprzam, ale tak jakoś wyszło ;) Mam nadzieję że się na mnie nie obrazisz i potraktujesz mój komentarz trochę z przymrużeniem oka :D
Pozdrawiam i życzę weny :D
Calypso
Szczerze mówiąc to zastanawiam się właśnie nad zatrudnieniem bety.
UsuńTak, w pierwszych rozdziałach są błędy ponieważ z początku opowiadanie miałam pisać w 5 klasie dopiero po dłuższej przerwie zmieniłam kilka istotnych rzeczy i akcję przeniosłam dwa lata w przód. :)
Co do rozdziałów to oczywiście, że nie! Zapisałam sobie po prostu rozdziały, które mam już napisane i czekają na publikację. Ogólnie rozdziałów planuję około 35 ale zobaczę jeszcze jak wyjdzie.
Pierwsza zwracasz mi na to uwagę, ale dziękuję bardzo. Postaram się to naprawić. :)
Oczywiście, że się nie obrażam. Czekałam właśnie na szczyptę krytyki.
Dziękuję serdecznie za komentarz.
Pozdrawiam.
Cieszę się, że się na mnie nie obraziłaś :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziałów to dobrze, że nie planujesz tylko 21 :)
A co do bety, to na blogspocie jest dużo stron gdzie dziewczyny oferują betowanie i naprawdę opłaca się nawiązać współpracę :) Ale i tak widać dużą poprawę od prologu ;)
Pozdrawiam i dużoooo weny życzę ;)
Calypso