Bbiblioteka była jednym z moich ulubionych miejsc w Hogwarcie. Można tu nie tylko w spokoju odrobić lekcje lub przeczytać książkę, ale także schować się przed moimi przyjaciółmi. Żaden z nich nie zapuszczał się tu z własnej woli (no może oprócz Freda, kiedy jest na kryminałowym głodzie i Albusa, ale on ma w swoim dormitorium własną bibliotekę, więc tak chętnie już tutaj nie zagląda). Zazwyczaj to ja ich tu ciągałam siłą, aby pomogli mi szukać książki na dany temat. Oczywiście uciekali za każdym razem, gdy tylko nadarzała się okazja. Westchnęłam ponuro wchodząc do środka. Pani Dahra Cohen siedziała jak zwykle za swoim zabytkowym biurkiem w tych swoich śmiesznych okularach, które powiększały jej oczy kilkakrotnie. Przywitałam się z nią grzecznie: powiedziałam wyraźnie dzień dobry i uśmiechnęłam się ciepło. Kobieta odwzajemniła gest i powróciła do lektury, z której ją wyrwałam. Robiłam tak zawsze odkąd pamiętam. Zapewniało mi to, że bibliotekarka nie będzie za mną chodzić i pilnować na każdym kroku. W końcu trzeba sobie jakoś w życiu radzić, nie?
Moje kroki od razu zaniosły mnie do regału, który okupowałam od pierwszej klasy. Oprócz czytania romansów lubowałam się również w różnych opowieściach pisanych przez czarodziei w starożytności i średniowieczu.
Przejechałam palcami po książkach czując jak kurz zbiera się na moich opuszkach. Wreszcie zauważyłam jeden tytuł, który mnie zaciekawił - "Stare historie magiczne". W tym samym momencie złapała ją jakaś blada dłoń. Nasze palce zetknęły się, a po mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Podniosłam wzrok.
Obok mnie stał przystojny chłopak o głębokich, siwych oczach i czarnych włosach z grzywką opadającą na oczy. Zlustrował mnie wzrokiem a potem uśmiechnął się nagle. Kogoś mi przypominał. Nawet bardzo. Tylko pytanie kogo. Zdjął rękę z książki i zachęcił, abym ją wzięła. Pokręciłam głową
- Bierz, pierwsza ją dotknęłaś - powiedział.
- Och, no dobrze... Ja... Czy my się skądś nie znamy przypadkiem? - zapytałam prosto z mostu obserwując go uważnie.
- Nie, raczej nie. Jestem tutaj nowy. Narathiel Malfoy - przedstawił się, a ja zdumiona wlepiłam w niego oczy. Z tego co pamiętałam Scorpius nie miał rodzeństwa. Był jedynakiem. Co prawda miał chyba jakąś kuzynkę ze strony matki, ale ona z pewnością nie nosiła nazwiska Malfoy.
Chłopak w odpowiedzi na moje nieme pytanie zaśmiał się cicho.
Chłopak w odpowiedzi na moje nieme pytanie zaśmiał się cicho.
- Ja i Scorpius jesteśmy... Powiedzmy, że kuzynami i no cóż, niezbyt przepadamy za sobą - odparł uśmiechając się wesoło. - A ty zapewne Rose Weasley, jak mniemam?- zapytał po chwili. Kiwnęłam głową.
- Miło było cię poznać Rose. Do zobaczenia- mruknął na pożegnanie wychodząc z Biblioteki. Dziwne, naprawdę dziwne.
* * *
Obserwowałam Frivette jak wyrzuca ubrania z szafy w poszukiwaniu swojej ulubionej białej bluzki z klamerką. Panna Lacrett szykowała się właśnie na randkę z Nicolasem Smithem, a Cassidy znów poszła do Lorcana i Lysandra grać w karty. Sky i Polla ulotniły się, gdzieś z samego rana więc w dormitorium byłam tylko ja i moja ukochana Frivette.
- Przecież, gdzieś tu była, jestem tego pewna. Nie mogła tak po prostu stąd wyparować! - ryknęła spoglądając pod łóżko. Wywróciłam oczami.
- Znów się z tym Nickiem spotykasz? Przecież nie tak dawno wydawało mi się, że czujesz coś do mojego brata. Już go nie kochasz? - zapytałam. Frivette z obrzydzeniem wyciągnęła parę skarpetek spod łóżka, które mogły mieć już z kilka miesięcy i wycelowała nimi we mnie. Na szczęście w ostatniej chwili schyliłam głowę, a skarpetki wylądowały na łóżku Sky. Już widzę jej minę jak je zobaczy.
- Nie, nie zapomniałam, Rose. Ale nie myślisz chyba, że będę się przed nim płaszczyć i zabiegać o jego względy?
- Ach, więc robisz to po to, żeby był zazdrosny? - uniosłam pytająco brew do góry i zagryzłam wargę. Jeszcze nigdy nie widziałam Hugona z jakąkolwiek dziewczyną, a co dopiero żeby był o jakąś zazdrosny. Przemilczałam jednak ten fakt.
- W pewnym sensie, ale przy okazji nabywam też doświadczenia... O tu jest moja bluzka! - krzyknęła wskazując na szafę. Rzeczywiście tam była. Popatrzyłam się na nią zdumiona, ale ta tylko zachichotała i nałożyła ją po czym wyszła z pokoju. A w naszym dormitorium znów panował bałagan. Pokręciłam głową ciekawa kto tym razem to posprząta. Ostatnio Sky nie wytrzymała i zrobiła tu jako taki porządek, ale wątpię, aby chciało jej się to robić jeszcze raz.
Wzięłam książkę, która leżała na moim stoliku nocnym i położyłam się wygodnie na łóżku. Coś jednak było pod moim kocem. Podniosłam go, a tam leżał mały, czarny nietoperzyk ze słodkimi, niebieskimi oczkami. Wzięłam go do ręki i przytuliłam. Postanowiłam nadać mu imię. Tylko jakie? Zastanawiałam się jeszcze chwilę aż przypomniałam sobie za kogo przebrał się Scorpius na Halloween. Imię Dracula idealnie pasowało do mojego pluszako-nietoperza. Uśmiechnęłam się lekko i sięgnęłam po Czarodziejkę Mary autorstwa Electry Coox.
Wzięłam książkę, która leżała na moim stoliku nocnym i położyłam się wygodnie na łóżku. Coś jednak było pod moim kocem. Podniosłam go, a tam leżał mały, czarny nietoperzyk ze słodkimi, niebieskimi oczkami. Wzięłam go do ręki i przytuliłam. Postanowiłam nadać mu imię. Tylko jakie? Zastanawiałam się jeszcze chwilę aż przypomniałam sobie za kogo przebrał się Scorpius na Halloween. Imię Dracula idealnie pasowało do mojego pluszako-nietoperza. Uśmiechnęłam się lekko i sięgnęłam po Czarodziejkę Mary autorstwa Electry Coox.
Kochani Rodzice!
U mnie wszystko w porządku, tak samo jak u Hugona i reszty. Śnieg pokrył całe błonia miękkim puchem, a pierwszoroczni szaleją z radości. Nauczyciele naciskają, ale daję radę. W końcu niedługo OWTMy.
Nie wiem czy słyszeliście, ale dostałam się do drużyny quidditcha (tak, mówię serio, tato). Jestem na pozycji szukającego (tak, mówię serio, wujku) i potrzebuję nowej miotły. Grzmoty 2013 są okropne. Nadal się dziwie, że trzymają taki rzęch w piwnicy. Podobnie z Błyskawicą! No a za dwa tygodnie pierwszy mecz no i wiecie wypadałoby wygrać, prawda? W końcu gryfoni górą i te sprawy.
Zanim zapomnę: proszę was, przypomnijcie babci Molly, że jeśli robi swetry na święta, to każdy kolor jest dobry, ale nie różowy! Roxanne może się podoba, ale mi nie. Stanowczo nie.
Słyszałam też o zaręczynach Teda i Victoire. Biedny Tedi nie wie w co się pakuje. Spytajcie się czego on się nażarł, że zakochał się właśnie w niej? A gdy chciałam go zeswatać z naszą uroczą Dominique (studentką magomedycyny! Przecież to najlepsza partia! Mądra i piękna!) to mówił, że nie lubi rudych (dlatego też wybrał sobie jej siostrę, rudą jak wiewiórkę Vicki, oczywiście). Merlinie, gdzie faceci mają mózg, ja się pytam?
Ucałujcie ode mnie wszystkich, Krzywołapka szczególnie, a Tedowi złóżcie najszczersze kondolencje (on doskonale wie, że nie znoszę jego wybranki, więc się nie obrazi,to wcale nie jest nietaktowane, mamo). Żeniąc się z Victoire ma gwarantowany szybki zgon.
Nie wiem czy słyszeliście, ale dostałam się do drużyny quidditcha (tak, mówię serio, tato). Jestem na pozycji szukającego (tak, mówię serio, wujku) i potrzebuję nowej miotły. Grzmoty 2013 są okropne. Nadal się dziwie, że trzymają taki rzęch w piwnicy. Podobnie z Błyskawicą! No a za dwa tygodnie pierwszy mecz no i wiecie wypadałoby wygrać, prawda? W końcu gryfoni górą i te sprawy.
Zanim zapomnę: proszę was, przypomnijcie babci Molly, że jeśli robi swetry na święta, to każdy kolor jest dobry, ale nie różowy! Roxanne może się podoba, ale mi nie. Stanowczo nie.
Słyszałam też o zaręczynach Teda i Victoire. Biedny Tedi nie wie w co się pakuje. Spytajcie się czego on się nażarł, że zakochał się właśnie w niej? A gdy chciałam go zeswatać z naszą uroczą Dominique (studentką magomedycyny! Przecież to najlepsza partia! Mądra i piękna!) to mówił, że nie lubi rudych (dlatego też wybrał sobie jej siostrę, rudą jak wiewiórkę Vicki, oczywiście). Merlinie, gdzie faceci mają mózg, ja się pytam?
Ucałujcie ode mnie wszystkich, Krzywołapka szczególnie, a Tedowi złóżcie najszczersze kondolencje (on doskonale wie, że nie znoszę jego wybranki, więc się nie obrazi,to wcale nie jest nietaktowane, mamo). Żeniąc się z Victoire ma gwarantowany szybki zgon.
Wasza Rose
(Nie Rosie, mamo!)
Skończywszy list spakowałam go do koperty i dokładnie zapieczętowałam. A potem zaczęłam przyglądać się sowom. To naprawdę piekielnie mądre i cudowne zwierzęta. Sama chciałam mieć kiedyś sowę, ale nie była mi nigdy jakoś specjalnie potrzebna. Z resztą nasz domowy puchacz Robin świetnie wykonywał swoje zadanie.
Po kilku minutach wybrałam jednak płomykówkę z dwiema cętkami na uchu. Zawiązałam starannie sznureczek do jej nóżki, poczęstowałam herbatnikiem i wypuściłam przyglądając się jak rozprostowuje skrzydła i leci, hen daleko, aż znikaza horyzontem.
Kiedy znikła moje myśli znów powędrowały do Scopiusa. Rozmyślałam o tym incydencie w czasie patrolu. Miał rację. Całkowitą rację. A ja nie cierpię, kiedy ktoś ją ma.
Westchnęłam cicho. Miałam już wychodzić, kiedy nagle usłyszałam zgrzyt. Odwróciłam się i zobaczyłam Scorpiusa, który przyglądał mi się nie wiedząc, czy powinien zawrócić.
Po kilku minutach wybrałam jednak płomykówkę z dwiema cętkami na uchu. Zawiązałam starannie sznureczek do jej nóżki, poczęstowałam herbatnikiem i wypuściłam przyglądając się jak rozprostowuje skrzydła i leci, hen daleko, aż znikaza horyzontem.
Kiedy znikła moje myśli znów powędrowały do Scopiusa. Rozmyślałam o tym incydencie w czasie patrolu. Miał rację. Całkowitą rację. A ja nie cierpię, kiedy ktoś ją ma.
Westchnęłam cicho. Miałam już wychodzić, kiedy nagle usłyszałam zgrzyt. Odwróciłam się i zobaczyłam Scorpiusa, który przyglądał mi się nie wiedząc, czy powinien zawrócić.
- Cześć - rzuciłam chcąc przerwać tą głuchą ciszę. Przez chwilę walczyłam ze sobą, nie wiedząc, co powinnam powiedzieć. W końcu spojrzałam mu prosto w oczy. - Chciałeś, abym się zastanowiła nad tym czy możemy się kolegować, więc się zastanowiłam. Ja... My... Uważam... Uważam, że powinniśmy spróbować - mruknęłam na jednym wydechu wyciągając rękę na znak zgody. Scorpius uśmiechnął się i (o zgrozo!) przytulił mnie (albo zmiażdżył mi plecy, jak kto woli).
* * *
Albus patrzył się na mnie i Scorpiusa zupełnie zbity z pantałyku. Otwierał usta co chwilę chcąc coś powiedzieć, ale nie mógł z siebie nic wykrztusić. Wreszcie zawołał Hugona i drżącym palcem wskazał na nas. Mój brat zaśmiał się uznając to za dobry żart, ale Albus walnął go w plecy. Hugo aż się zakrztusił.
- Wy chyba sobie żartujecie, prawda? - zapytał trzymając się za serce. Spojrzałam na niego rozbawiona. Zawsze uważałam, że powinien zostać aktorem.
- Dlaczego mielibyśmy żartować? - zapytałam uśmiechając się. Kierowaliśmy się właśnie w stronę klasy pani Dorothy Vell, gdzie uczęszczaliśmy na mugoloznastwo. W sumie to wiem dużo o mugolskim świecie - zanim poszłam do Hogwartu ja i Hugo, a także Potterowie poszliśmy do podstawówki. To chyba jedyny przedmiot, z którego nie piszę Hugonowi wypracowań.
Profesor Dorothy była niską kobietą o ciepłych, brązowych oczach i jasnych puklach. Miała na sobie szmaragdową szatę i tego samego koloru tiarę, która zawadiacko kiwała się na jej głowie, gdy chodziła po klasie. Albus i Hugo rozprawiali jeszcze nad naszym tajemniczym pogodzeniem się co już trochę mnie denerwowało. Pamiętam jak oboje namawiali mnie, abym się z nim zakolegowała i oboje wylądowali w Skrzydle Szpitalnym. A kiedy zażegnaliśmy spór i rozmawiamy w miarę normalnie, a ja nie drę się dwadzieścia cztery godziny na dobę, to jest źle, a oni myślą, że jestem chora. No i weź tu zrozum faceta!
Zajęłam miejsce między Eddim, a Fredem. Scorpius tymczasem usiadł obok Nadine Dave - jego kuzynki. Po jego wzroku już wiedziałam, że miała kilka słów na temat naszego pogodzenia się. Ciekawe czy jest z nami? Z drugiej jego strony siadła Juliette Parkinson tak, aby zasłonić mi jego widok. Zmrużyła groźnie swoje piwne oczy, a jej czarne włosy wydawały się być pod ogromnym napięciem. Uśmiechnęłam się do niej. Oczywiste było, że zazdrość zżera ją od środka. Pokręciłam głową i zaczęłam słuchać profesor Dorothy.
- Mam dla was pewne zadanie. Chciałabym, abyście do końca roku zrobili taki mały zeszycik, w którym przynajmniej na pół strony opiszecie swoją rodzinę, przyjaciół. Może się tam znaleźć historia imienia danej osoby, opis wyglądu, cechy charakteru. Wszystko co chcecie. W zamian do końca roku nie będę wam zadawała żadnych wypracowań. Dobrze? Tylko proszę was, nie zostawcie tego na ostatnią chwilę bo jeśli ktokolwiek z was tego nie zrobi, nie chciałabym znaleźć się w jego skórze. Jasne? W takim razie przechodzimy do dzisiejszego tematu lekcji - powiedziała Profesor Vell uśmiechając się przy tym tak radośnie jakby wygrała na giełdzie sto galeonów.
- Wy chyba sobie żartujecie, prawda? - zapytał trzymając się za serce. Spojrzałam na niego rozbawiona. Zawsze uważałam, że powinien zostać aktorem.
- Dlaczego mielibyśmy żartować? - zapytałam uśmiechając się. Kierowaliśmy się właśnie w stronę klasy pani Dorothy Vell, gdzie uczęszczaliśmy na mugoloznastwo. W sumie to wiem dużo o mugolskim świecie - zanim poszłam do Hogwartu ja i Hugo, a także Potterowie poszliśmy do podstawówki. To chyba jedyny przedmiot, z którego nie piszę Hugonowi wypracowań.
Profesor Dorothy była niską kobietą o ciepłych, brązowych oczach i jasnych puklach. Miała na sobie szmaragdową szatę i tego samego koloru tiarę, która zawadiacko kiwała się na jej głowie, gdy chodziła po klasie. Albus i Hugo rozprawiali jeszcze nad naszym tajemniczym pogodzeniem się co już trochę mnie denerwowało. Pamiętam jak oboje namawiali mnie, abym się z nim zakolegowała i oboje wylądowali w Skrzydle Szpitalnym. A kiedy zażegnaliśmy spór i rozmawiamy w miarę normalnie, a ja nie drę się dwadzieścia cztery godziny na dobę, to jest źle, a oni myślą, że jestem chora. No i weź tu zrozum faceta!
Zajęłam miejsce między Eddim, a Fredem. Scorpius tymczasem usiadł obok Nadine Dave - jego kuzynki. Po jego wzroku już wiedziałam, że miała kilka słów na temat naszego pogodzenia się. Ciekawe czy jest z nami? Z drugiej jego strony siadła Juliette Parkinson tak, aby zasłonić mi jego widok. Zmrużyła groźnie swoje piwne oczy, a jej czarne włosy wydawały się być pod ogromnym napięciem. Uśmiechnęłam się do niej. Oczywiste było, że zazdrość zżera ją od środka. Pokręciłam głową i zaczęłam słuchać profesor Dorothy.
- Mam dla was pewne zadanie. Chciałabym, abyście do końca roku zrobili taki mały zeszycik, w którym przynajmniej na pół strony opiszecie swoją rodzinę, przyjaciół. Może się tam znaleźć historia imienia danej osoby, opis wyglądu, cechy charakteru. Wszystko co chcecie. W zamian do końca roku nie będę wam zadawała żadnych wypracowań. Dobrze? Tylko proszę was, nie zostawcie tego na ostatnią chwilę bo jeśli ktokolwiek z was tego nie zrobi, nie chciałabym znaleźć się w jego skórze. Jasne? W takim razie przechodzimy do dzisiejszego tematu lekcji - powiedziała Profesor Vell uśmiechając się przy tym tak radośnie jakby wygrała na giełdzie sto galeonów.
Przepraszam, że nie dodawałam ostatnio rozdziału. Brak internetu, przygotowania do Dni Europejskich oraz poprawianie ocen. Tyle mam na swoje usprawiedliwienie.
Wybaczam xD. Jak wspominałaś liczy się jakość. Oczywiście rozdział świetny! Jakżeby inaczej. Hym ciekawa postać kuzynka Rose i lubi czytać ^^. He he. Ach wywołanie zazdrości xD. So sweet. Hugon szykuj się na miłosny zawrót głowy. No i w końcu się pogodzili. A i nie zapominając o Parkinson xD. Ach ma to po mamusi :D. Pozdrawiam i czekam na następny. Dodawaj szybko Em ;D.
OdpowiedzUsuńTaak, Parkinson jest podobna do mamusi Pansy nie tylko pod względem wyglądu, ale i charakteru :). No i obie mają skłonność do Malfoyów. Taak pogodzili się bo już nie mogłam się powstrzymać.
UsuńPozdrawiam ;*
Na sam początek mówię, że piszę na telefonie więc nic mi nie sprawdza ortografii c:
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć że blog masz bardzo fajny i przyjemnie się go czyta. Na pewno będę wpadać.
Siedzę na polskim, a mam poprawić oceny więc się rozpisywać c:
Pozdrawiami życzę weny :D
Nic nie szkodzi :) Dziękuję za miłe słowa.
UsuńPozdrawiam.
Jak ja wielbię rose < 3 No ale do rzeczy. A więc początek mnie zaciekawił bo pojawiła się kolejna postać; Narathiel Malfoy. Nie dość, że kuzyn to w ogóle wygląda zupełnie inaczej niż Scor. No, no ciekawe jak to wszystko się potoczy ^^. Frivette strasznie przypomina mi moją przyjaciółkę: ciągle chodzi na randki tylko po to, aby pewien chłopak stał się o nią zazdrosny. Ale to jej stwierdzenie genialne :D "nabywam doświadczenia". Dalej mamy ten list, z którego stwierdzam, że Rosie nie lubi Vicki. I dobrze! A to wszystko przez to, że nie przepadam za Fleur :x Ach, no i.... POGODZILI SIĘ!! Taniec radości i w ogóle < 3 A Juliette zazdrosna ;> Oj ta Parkinson, wykapana mamusia. Czekam na n.n.
OdpowiedzUsuńValerie Potter ~
O jejku, jejku ja też. ^^ Rose nie przepada za Victoire od małego zresztą z wzajemnością. :D Taak Juliette tak, ale kiedyś pójdziem po rozum do głowy. Zobaczysz ^^
UsuńPozdrawiam ; *
Hej zostałaś przeze mnie nominowana do Libster Award:) Więcej informacjo tutaj;
OdpowiedzUsuńhttp://dracoiastoria.blogspot.com/
Fajny rozdział ;) Dobrze wychodzi Ci narracja pierwszoosobowa. Dodaj nowy ;)
OdpowiedzUsuńJejku, nawet nie wiecie jak miło coś takiego słyszeć ;) Zawsze pisałam w 3 os. więc ten blog jest czymś w rodzaju "wyzwania".
UsuńPozdrawiam
boże dziewczyno to jest świetne błagam napisz coś szybko :)
OdpowiedzUsuńKurcze, dziękuje bardzo. :) Rozdział pojawi się jak tylko mój komputer wróci z naprawy :)
UsuńPozdrawiam.
Witaj Crystaleth!
OdpowiedzUsuńAż wstyd mi się przyznać, ale dopiero teraz przeczytałam nową notkę. ;( Ostatnio cierpiałam na kompletny brak czasu. Mimo, że wakacje się zaczęły to ja i tak żyję w ciągłym biegu.
Wprowadziłaś nowego bohatera i co za tym idzie na pewno będzie dużo się działo! Uwielbiam jak dużo się dzieje! :D Ciekawi mnie, dlaczego Scorpius i Narathiel nie lubią się. Już na wstępie wnioskuję, że Narathiel jest inny niż Scorpius. Scorpius każdej napotkanej osoby nie obdarza uśmiechem, zachowuje dystans.
Frivette idzie na kolejną randkę, po to by "nabyć doświadczenia". Hehehe :) Fri nie da się nie lubić. Ona wprowadza w życie bohaterów dużo humoru i światła. :)
"Tedowi złóż kondolencje" - tym życzeniem poprawiłaś mój humor. W każdym twoim rozdziale znajduję coś zabawnego. Po przeczytaniu rozdziału humor mam gwarantowany! :D To Victorie jest, aż taka zła? :O
Jeju, oni się pogodzili! To przytulenie było takie spontaniczne i ... urocze :D Tak się cieszę, że doszli do porozumienia! Bardzo mocno im kibicuję :)
Ciekawi mnie po której stronie stanie Nadine Dave, wydaje mi się być całkiem spoko dziewczyną. Juliette na pewno będzie przeszkadzać naszym bohaterom. Ona jest jednym słowem zazdrosna. Przypomina mi Pansy.
Moim zdaniem, to zadanie jest interesujące. Sama chciałabym wiedzieć, co sądzi o mnie moja rodzina ^^
Ze zniecierpliwieniem czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam Lily ;*
P.S Weny Ci życzę i miłego odpoczynku.
Nic się nie stało ;) Ja w sumie też nic konkretnego nie robię, a czasu nie mam na nic. Taak, Narathiel będzie jego całkowitym przeciwieńatwem ;) Boże jak miło to słyszeć, że móje rozdziały poprawiają komuś humor. ;D A to zadanie to wpadło mi do głowy jako taka charakterystyka bo ja mam czasami takie zaćmienie kto jaki ma kolor włosów, albo oczu Xd Twoje komentarze zawsze dodają mi chęci do pisania. :) Dziękuje.
UsuńPozdrawiam cieplutko ; *
Hej! :)
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz nową notkę? :)
Pozdrawiam Lily ;*
Mam problemy technicze czyt. mój komputer jest w naprawie i będzie dopiero w pod koniec tego lub na początku nowego tygodnia więc notka pojawi się jak tylko dorwę się do kompa. ;)
Usuń